Jak wygląda codzienność, życie na Krecie?
Kreta ma w sobie coś, co trudno wytłumaczyć słowami. Jedni mówią, że to światło — ostre, złote i miękkie jednocześnie. Inni, że to rytm wyspy, który spowalnia człowieka, nawet jeśli przyjeżdża tu prosto z wielkomiejskiego pędu. Jeszcze inni twierdzą, że to ludzie: otwarci, serdeczni, głośni i niesamowicie przywiązani do swojej kultury.
Ale jak wygląda życie na Krecie poza wakacyjnymi folderami i instagramowymi pocztówkami? Jak wygląda codzienność, kiedy kończy się sezon? Czy to rzeczywiście raj do życia, czy wyspa pełna kontrastów? Jak żyje się tu rodzinom, osobom pracującym zdalnie i tym, którzy przeprowadzili się z zupełnie innego świata?
Właśnie o tym jest ten wywiad. Zapytałam Olę, która na Krecie mieszka na co dzień — o jej zachwyty, frustracje, greckie absurdy, momenty absolutnego szczęścia i te chwile, gdy tęsknota ściska mocniej niż zwykle. Jeśli chcesz wiedzieć, jak wygląda prawdziwa Kreta to koniecznie przeczytaj cały artkuł do końca. Ten wywiad pokaże Ci Kretę taką, jaką widzą ci, którzy naprawdę ją znają.
Interesują Cię inne wywiady? Sprawdź poniższe artykuły:
Wywiady znajdziesz tutaj
Wybierasz się w podróż ? Sprawdź poniższe artykuły:
Europa – artykuły
Azja – artykuły
Ameryka Północna – artkuły
Ameryka południowa – artkuły
Afryka – artykuły
Spis treści:
Podziel się wpisem z innymi
1. Kreta. Początek
1. Pytanie ogólne. Na początku przedstaw się proszę: jak się nazywasz, gdzie mieszkasz (w jakim regionie, mieście), jak długo? Czym się zajmujesz?
Ola: Mam na imię Ola i na co dzień dzielę życie między dwa miejsca – Chanię na Krecie i Wrocław w Polsce. Na Krecie po raz pierwszy wylądowałam 10 lat temu i od razu poczułam, że to miejsce ma w sobie coś wyjątkowego. Od tamtej pory wracałam regularnie, aż w końcu postanowiłam zostać na dłużej i wynająć tu mieszkanie. Teraz większość czasu spędzam właśnie tutaj, a do Wrocławia zaglądam głównie ze względów zawodowych – prowadzę tam firmę. Moja firma- startup- działa w obszarze smart fitnessu, a ja pracuję głównie zdalnie, co daje mi swobodę przemieszczania się i życia na własnych zasadach. Do tego trochę hobbistycznie prowadzę na Instagramie konto o moim życiu na Krecie, napisałam dwa e-booki- jeden o Chanii i okolicach, a drugi o zachodniej części wyspy, a w wolnych chwilach fotografuję i kręcę wideo. Trochę tego jest, a wachlarz zainteresowań mam dosyć szeroki;)
2. Co skłoniło Ciebie/ rodzinę do podjęcia decyzji o emigracji na Kretę?
Ola: U nas to raczej był proces, niż jedna, konkretna decyzja w stylu: „rzucamy wszystko i wyjeżdżamy”. To też nie jest taka typowo emigracyjna historia. Małymi krokami próbowaliśmy różnych rozwiązań, sprawdzając, co nam pasuje, a co nie. Ja od początku wiedziałam np., że kluczowa będzie dla mnie możliwość pracy zdalnej i że nie chcę całkowicie rezygnować z życia we Wrocławiu. Mam tam rodzinę, moich przyjaciół- lubię mój wrocławski czas i teraz zdecydowanie bardziej go doceniam. Dlatego w naszym przypadku, to bardziej hybrydowe podejście – trochę tu, trochę tam. A jeśli uda się wepchnąć coś w kalendarz, to czasem jeszcze gdzieś w świecie. Myślę, że to ważne, żeby mieć świadomość, że nie trzeba iść utartą ścieżką. Można i trzeba próbować układać swoje życie tak, jak nam pasuje – pod nasze potrzeby. Testować, sprawdzać. Ja na przykład nie wyobrażam sobie na tą chwilę ani pełnej emigracji, ani życia w drodze (a to kiedyś były moje wielkie marzenia), bo życie przez chwilę na walizkach szybko zweryfikowało mi te wyobrażenia.
3. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po przyjeździe na Kretę? Czy były one od razu pozytywne, czy wręcz odwrotnie?
Ola: Pierwszy raz przylecieliśmy na Kretę jeszcze w czasach studencko-doktoranckich, na wakacje – i dla mnie to była miłość od pierwszego wejrzenia. Totalnie zauroczyła mnie kreteńska gościnność, a natura – z jednej strony góry, z drugiej morze – po prostu mnie oszołomiła. To właśnie tutaj, na Krecie, narodziła się też moja miłość do podróży i przygód. Ta pasja zaprowadziła mnie później w różne, często bardzo nietypowe miejsca na świecie- im dziwniej i mniej komfortowo, tym bardziej chciałam tam jechać;) W podróż poślubną polecieliśmy na trekking w madagaskarski interior, swoje 30. urodziny spędziłam prawie miesiąc w Papui, trekkingując do plemienia Korowajów – dociera tam rocznie mniej ludzi niż na Everest. I mimo tych wszystkich doświadczeń, co roku wracałam na Kretę. Bo to było – i nadal jest – dla mnie miejsce jedyne w swoim rodzaju;). W trudniejszych momentach też zawsze ciągnęło mnie właśnie tutaj. W największym kryzysie – kiedy zmagałam się z wypaleniem zawodowym i epizodem depresyjnym – to właśnie Kreta była pierwszym miejscem, do którego przyjechałam, żeby w ogóle fizycznie dojść do siebie. I to naprawdę pomogło – dało mi siłę, żeby zacząć się mierzyć z tym, co mnie przerastało. Oczywiście zmiana otoczenia nie rozwiązuje problemów (do tego często jak np. u mnie potrzebna jest terapia), ale może bardzo wspierać, pomagać się zatrzymać i złapać oddech. Tak było u mnie. Dlatego Chania i cała Kreta mają dla mnie szczególne znaczenie – od początku czułam, że to miejsce jest dla mnie jak dom.
4. Jak wygląda Twoja codzienność na Krecie? Czy życie na wyspie różni się od tego na kontynencie, a zwłaszcza w Polsce?
Ola: Powiedziałabym, że moja codzienność na Krecie jest raczej zwyczajna – rano trening na siłowni (tylko że tu zamiast wody i elektrolitów pije się freddo), potem praca (czasami w biurze, tj. w Workhubie w Chanii), a popołudnia i weekendy mam wolne. W tym sensie rutyna jest podobna do tej w Polsce. Ale to, co naprawdę robi mi różnicę, to tempo życia i work-life balance. Za każdym razem, kiedy wracam do Wrocławia najtrudniej przywyknąć mi do tego, jak bardzo się tam pędzi- nawet po ulicy idzie się szybko;). Wszystko dzieje się szybko, intensywnie…no i po takim miesiącu tam, nawet ja się łapię na tym, że się jakoś synchronizuję i też zaczynam pędzić… Tu na Krecie jest inaczej. Ja uważam i takie są moje doświadczenia, że ‘siga siga” to nie tylko slogan- i chociaż na początku momentami mnie to irytowało (bo np. nagle ktoś w samochodzie przed nami zatrzymuje się na środku drogi, żeby zagadać do znajomego albo się przespacerować po kawę, a ja się akurat spieszę, bo zaraz mam calla), to teraz totalnie się w tym odnajduję. Work-life balance przychodzi mi tu zupełnie naturalnie – mimo że pracuję podobną liczbę godzin, czuję, że mam dużo więcej życia w życiu. Nie tracę czasu w korkach – za to mam plażę, poranne kąpiele w morzu, dużo się dzieje na mieście, dużo czasu spędzamy z przyjaciółmi. W ogóle odnoszę wrażenie, że tutaj ludziom po prostu łatwiej znaleźć dla siebie czas. Spotkania dzieją się częściej, bardziej spontanicznie, życie nie kręci się wokół pracy i deadline’ów. Bardzo cenię sobie też to, że tutaj życie toczy się głównie na zewnątrz, w naturze. To takie niby małe rzeczy, ale ogromnie wpływają na codzienny dobrostan. Dla mnie – to bezcenne.
5. Czy poza sezonem turystycznym Kreta bardzo zwalnia? Jak wygląda życie lokalnych mieszkańców, gdy turyści wyjeżdżają?
Ola: Tak, poza sezonem, to według mnie inna wyspa – w najlepszym możliwym sensie;). Ja naprawdę uwielbiam pozasezonową Chanię (i całą Kretę). Ten spokój, intymność, zupełnie inna energia niż latem. Wiem, że niektórzy narzekają, że „nic się nie dzieje” i sporo miejsc się zamyka, ale dla mnie, to właśnie ulubiona pora roku. Życie nadal toczy się na zewnątrz – nawet zimą. Te tawerny i kawiarnie, które zostają otwarte, wystawiają stoliki na zewnątrz, ludzie siedzą pod kocami, przy promiennikach. Jest sporo słońca, więc można pójść na plażę albo pospacerować po miejscach, które latem są pełne turystów – i mieć je praktycznie tylko dla siebie. Poza sezonem Chania naprawdę oddycha. To małe miasto, więc kiedy idziesz na spacer, co chwilę spotykasz znajome twarze. Lokalsi też są wtedy bardziej wyluzowani, niezmęczeni sezonem, chętni do rozmowy. Dla mnie to super, bo staram się jak najwięcej ćwiczyć mój grecki – a serio, latem to wcale nie jest takie łatwe, bo wszyscy chcą załatwić sprawy szybko, więc … najlepiej po angielsku;) Jest tylko jeden minus: mieszkania i wilgoć. Kreteńskie domy-np. mój-często nie są dobrze przystosowane do chłodów i wilgoci, a te potrafią dać się zimą we znaki. Pojawia się pleśń, pranie nie chce schnąć, w środku często bywa zimniej niż na ogrodzie. Ale mimo to – klimat poza sezonem ma dla mnie niesamowity urok, jestem- i mój mąż się zawsze z tego śmieje, że to jakaś aberracja- team off season;)



2. Codzienność. Styl i jakość życia na Krecie
6. Jak oceniasz codzienny komfort życia na Krecie – dostęp do usług, transportu, sklepów, opieki zdrowotnej?
Ola: Trudno tu uniknąć porównań z Polską – i szczerze mówiąc, jeśli chodzi o taki codzienny, technologiczno-usługowy komfort życia, to Polska zdecydowanie wypada lepiej. U nas prawie wszystko da się załatwić online, zakupy przyjeżdżają pod drzwi dzień po zamówieniu, aplikacje działają sprawnie – mam wrażenie, że pod tym względem jesteśmy daleko do przodu, nie tylko w porównaniu z Grecją. Jeśli chodzi o opiekę zdrowotną, to zarówno w Polsce, jak i na Krecie korzystam z prywatnych usług – na szczęście nie mam większych problemów zdrowotnych. Ceny są dość podobne, a jakość opieki na porównywalnym, dobrym poziomie. Publiczna opieka zdrowotna – z tego co wiem – ma wszędzie swoje problemy i tu chyba nie ma większych różnic. Trzeba też wspomnieć, że Kreta boryka się z kilkoma realnymi wyzwaniami. Rosnące koszty życia i wynajmu – szczególnie przez wpływ rynku Airbnb – przy niskich zarobkach (średnio powiedzmy 800–1000 euro miesięcznie) sprawiają, że komfort życia lokalnych mieszkańców jest dużo mniejszy, niż może się to wydawać z zewnątrz. Więc o ile dla osoby z zewnątrz (np. pracującej zdalnie) wiele rzeczy może wyglądać bardzo atrakcyjnie, to warto mieć świadomość, jak wygląda to dla samych Kreteńczyków. I np. nie zawyżać cen wynajmu (często dzieje się tak, że imigranci i digital nomads z Zachodniej Europy dysponują np. budżetami na wynajem 2-3 razy większymi niż lokalsi, windują ceny i korzystają ze swojej przewagi ekonomicznej- a wszyscy jesteśmy tu tylko gośćmi i to potrzeby mieszkańców powinny być na pierwszym miejscu).
7. Grecja to kraj o silnych tradycjach rodzinnych i lokalnych. Jak postrzegasz kreteńską gościnność i styl bycia? Czy łatwo się wtopić w lokalną społeczność?
Ola: Z jednej strony podziwiam przywiązanie Kreteńczyków do tradycji i ten ich lokalny patriotyzm. Lubię na przykład to, że podczas panigiri – czyli takich tradycyjnych odpustów – zawsze grana jest lokalna muzyka, a wszyscy, niezależnie od wieku, tańczą tradycyjne greckie i kreteńskie tańce. I co ważne – każdy naprawdę je zna! Od nastolatków po starsze osoby – wszyscy znają kroki, kultywują tę tradycję z dumą i pełnym zaangażowaniem. To nie jest tylko folklor „dla turystów” – to żywa, ważna część ich tożsamości. Mam znajomych, którzy chodzą na lekcje tradycyjnego tańca albo uczą się grać na tradycyjnych instrumentach i to jest ich hobby… szczerze mówiąc, trochę im tej pasji zazdroszczę i to sprawiło, że sama też się zaczęłam zastanawiać nad moim podejściem do polskich tradycji i relacją z Polską w ogóle.
Podziwiam też to, jak działają lokalne społeczności – w wielu wioskach funkcjonują stowarzyszenia kulturalne, które organizują koncerty, kino pod chmurką czy wspólne zbieranie dzikich ziół, tzw. horty (starsze osoby mogą dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem, to naprawdę piękne). To wszystko buduje naprawdę fajne poczucie wspólnoty. Ale jest też druga strona medalu. Patriarchat i konserwatyzm mają się tutaj bardzo dobrze – szczególnie na południu wyspy. Nieraz zdarzało się, że rozmówcy zwracali się tylko do mojego męża, a mnie ignorowali, jakbym była powietrzem. Słuchając historii moich koleżanek, które prowadzą na Krecie swoje biznesy, często zastanawiam się, skąd biorą na to wszystko siłę. W dodatku, jeśli ktoś chce wyjść poza rodzinne schematy i pójść własną drogą, to jest mu po prostu trudno – psychicznie i społecznie. A że społeczności są małe, to „kto kogo zna” i różne układy i układziki wciąż mają ogromne znaczenie. Jest trochę zawiści, trochę dumy.. Ta kreteńska natura i sposób bycia to jest w ogóle skomplikowany temat, który trudno zamknąć w kilku zdaniach i nie chciałabym tu popadać przez to teraz ani w żadne generalizacje, uogólnienia, ani protekcjonalizm. Powiem więc tak- ja o kreteńskiej gościnności mogę mówić głównie w superlatywach – takie mam doświadczenia. Myślę, że dużą rolę odgrywa tu fakt, że po pierwsze jestem z zewnątrz (jak to kiedyś powiedział mój bliski znajomy „bo wy nie jesteście stąd, o Was niech się wasz sąsiad w Polsce martwi”- i dla jednych to może być minus, że nigdy nie będziesz swój, a ja uważam, że to jednak plus), a po drugie już całkiem nieźle mówię po grecku. Ten wysiłek jest bardzo doceniany, a rozmowa w lokalnym języku otwiera inny poziom relacji – można pogadać o czymś więcej niż tylko pogodzie. No i często bywa tak, nawet w tej najbardziej konserwatywnej Sfakii, że jak zaczynasz mówić po grecku, to i na tych najbardziej surowych i poważnych twarzach lokalsów pojawia się uśmiech i rozmowa od razu ma trochę inny ton. Uważam, że jeśli naprawdę chcesz poznać miejsce, w którym żyjesz, to bez języka się nie obejdzie. Plus- to moja opinia- jeżeli jesteś u kogoś gościem na dłużej, nauka języka to kwestia szacunku dla miejsca i jego mieszkańców.
8. Czy odczuwasz jakieś różnice kulturowe w podejściu do życia, pracy czy relacji międzyludzkich? Jak Grecy podchodzą do czasu, punktualności, obowiązków?
Ola: Haha do punktualności na pewno dosyć swobodnie, tzn. dobrze jest się szybko przestawić na czas grecko-kreteński, co oznacza, że jak coś się zaczyna o danej godzinie, to ty wybierasz się godzinę później;) Jak się z kimś umawiam to 15-30 min opóźnienia jest z góry wliczone w realną godzinę spotkania. Jeśli chodzi o podejście do pracy- to jednym z najbardziej krzywdzących mitów o Grekach jest ten, że są leniwi i mało pracują. To takie stereotypy, które mocno się niosły zwłaszcza w czasie kryzysu finansowego, bardzo ciekawie pisze o tym zresztą Dionisios Sturis w swoich reportażach (które ogromnie polecam!). Ja sama często to słyszałam od polskich turystów- środek dnia, a Ci Grecy siedzą i kawę piją, kto to widział! Tymczasem prawda jest zgoła inna-Grecy to najwięcej pracujący naród w całej UE, pod tym względem wyprzedzają nawet nas, a wszyscy wiemy co oznacza polska kultura zapierd0lu. Pracują dużo, zwłaszcza w sezonie np. w turystyce to jest BARDZO ciężka praca, nie ma żadnego work- life balance (pracujesz od rana do wieczora przez kilka miesięcy, a potem niby wolne, ale przecież sezon na oliwki…). Ja tutaj dziesięć razy w język się ugryzę, zanim zacznę narzekać na swoją robotę. Natomiast wydaje mi się, że w tym wszystkim pamiętają o tym, żeby pielęgnować jednak relacje, dbać o takie małe rzeczy jak choćby wypicie tej nieszczęsnej kawy w środku dnia. Jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, to trochę nawiążę do poprzedniego pytania- one są tu, mam wrażenie silne i ważne, z wszystkimi tego plusami i minusami. Przy okazji powiem też, że im dłużej tu jestem, im bardziej tę kreteńską rzeczywistość poznaję, tym mniej oczywiste i czarno-białe stają się te moje obserwacje i coraz więcej jest w tym „wydaje mi się” albo „nie wiem”, to chyba przychodzi wraz z liczbą lat, które się tu spędza;] Do tego ja się wychowałam na polskiej wsi w pobliżu miasta mniejszego niż Chania i ja z jednej strony do wielu rzeczy, które się dzieją w takich małych społecznościach, jestem przyzwyczajona (serio, mam wrażenie, że my z Kreteńczykami mamy sporo wspólnych cech), a z drugiej mam do tego momentami jednak trochę taki sentyment- lubię to, że panie np. w piekarni i spożywczaku mnie znają i zawsze zagadają, zostawią mi ciasteczko, które wiedzą, że lubię. Nie chce, żeby to porównanie zabrzmiało jakoś protekcjonalnie, mówię o tym bardziej dlatego, że może dzięki moim doświadczeniom jakoś łatwiej i naturalniej było mi się wpasować?
9. Jak wygląda życie towarzyskie i rozrywka na Krecie? Czy wyspa ma więcej do zaoferowania niż plaże i tawerny?
Ola: Od razu zaznaczę, że bardzo, bardzo rzadko chodzę na imprezy w tradycyjnym znaczeniu, więc na ten temat wiele nie powiem… ale w mojej części wyspy mamy Politechnikę (Chania) i Uniwerek (Rethymno), więc np. studenckie życie, choć może nie aż tak intensywnie jak we Wrocławiu, kwitnie przez cały rok, zatem i imprezy są. W Chanii bardzo silna jest też społeczność digital nomadów- właściwie codziennie COŚ się dzieje (sporty, gry, karaoke, wspólna nauka greckiego, wspólne kolacje, wycieczki, joga) Mamy też co-work, gdzie można wspólnie pracować- i fajne jest to, że spotkasz tam nie tylko osoby z zagranicy, ale również Greków. Mam poczucie, że tu naprawdę łatwo jest poznawać nowych ludzi. Na wyspie prężnie działają też stowarzyszenia kulturalne, więc mamy sporo takich mocno „lokalnych” atrakcji, jak panigiria (imprezy odpustowe), koncerty (np. Vlatos Jazz, niebawem jesienią zaczną się też posiadówy przy muzyce i kazani przy produkcji tsikoudii (raki)), wspomniane kino pod chmurką.. Ja na przykład latem mam taki problem, że mało śpię, bo mam po pracy zbyt dużo wydarzeń, w których koniecznie chcę wziąć udział;). Myślę więc, że trudno jest się tu nudzić. Inna sprawa, że żeby wiedzieć o niektórych eventach trzeba albo znać kogoś, kto ci powie, że w jego wiosce albo wiosce obok coś fajnego się dzieje, albo uważnie śledzić wydarzenia na Facebooku, które są często po grecku, albo przyglądać się ogłoszeniom i plakatom na płotach, bo to jest równie dobre źródło informacji;)
10. Jak wygląda podejście do wychowania dzieci w Grecji? Czy jest bardziej „na luzie”, czy może bardziej tradycyjne niż w Polsce?
Ola: Nie mamy dzieci, nie mamy więc doświadczeń w tym zakresie. Trudno mi się wypowiadać na temat wychowania dzieci w Grecji, ale z moich pobieżnych obserwacji wynika, że dzieci mają tu sporo swobody. Nikogo nie dziwi to, że wieczorami – mam na myśli naprawdę późne godziny, typu 22–24 – siedzą razem z rodzicami w tawernach albo na panigiri. Mam też wrażenie, że ludzie są tu bardziej otwarci i życzliwi – nikomu nie przeszkadza, że dziecko gdzieś biega i jest głośne; raczej będą zagadywać i się uśmiechać niż rzucać nieprzychylne spojrzenia. Na pewno dzieci spędzają też więcej czasu na zewnątrz – mają zajęcia w morzu, na plaży, są też siłownie i gimnastyka na świeżym powietrzu. Nawet pływalnia w mieście jest niezadaszona. Z drugiej strony, w małych wioskach – szczególnie na południu – dzieci nadal pracują z rodzicami w gospodarstwach i to jest naprawdę ciężka praca. Mój znajomy opowiadał, że w jego szkole większość dzieciaków była na lekcjach rozkojarzona i zmęczona, bo przed zajęciami musiały najpierw pomóc rodzicom. W lipcu rozmawiałam z dziewczyną, która uczy w jednej ze sfakijskich szkół – powiedziała, że pod tym względem niewiele się zmieniło. To pokazuje, że – jak wszędzie – miejsce i kontekst, w którym się urodzisz, bardzo wpływa na to, jak wygląda Twoje dzieciństwo. Także tutaj, na Krecie.



3. Życie na Krecie. Praca i koszty
11. Czy łatwo było znaleźć pracę na Krecie – zwłaszcza jako obcokrajowiec? Jak wygląda lokalny rynek pracy poza turystyką?
Ola: Ja akurat pracuje zdalnie, ale np. mój szwagier, który ostatnio przeprowadził się na wyspę, bo bardzo mu się tu spodobało (wcześniej mieszkał m.in. na Gran Kanarii, w Berlinie czy Dubaju) szukał pracy tu na miejscu i nie w turystyce- udało się, aczkolwiek stawki są lokalne. To na pewno trzeba wziąć pod uwagę.
12. Czy zatrudnienie w sektorze turystycznym daje poczucie stabilizacji, czy raczej wiąże się z sezonowością i niepewnością?
Ola: Wiąże się z sezonowością i w tym sensie z niepewnością, natomiast przede wszystkim wiąże się z naprawdę ciężką pracą. Pracujesz od rana do nocy, często w upale, często mając 1-2 dni wolne w miesiącu (albo wcale). Do tego niestety, ale turyści potrafią być bardzo niegrzeczni, mieć postawę „płacę, wymagam”, podchodzić np. do obsługi w tawernach czy guesthouse’ach z pogardą. Czasami aż nóż się w kieszeni otwiera, jak słyszę niektóre historie.
13. Jak oceniasz poziom zarobków i relację między dochodami a kosztami życia? Czy da się tu „żyć na luzie”, jak wielu sobie to wyobraża?
Ola: Jeśli zarabiasz lokalne stawki i nie masz żadnych dodatkowych źródeł dochodu – jest po prostu trudno. Tak jak wspominałam wcześniej, średnie zarobki tutaj to około 800–1000 euro miesięcznie, a ceny wynajmu w miastach zaczynają się od 450–500 euro wzwyż. Do tego dochodzą rachunki, zakupy i codzienne wydatki. Grecy są najbardziej zapracowanym narodem w całej Unii Europejskiej – niestety, nie przekłada się to bezpośrednio na jakość życia w tym zarobkowym sensie. W rozmowach z lokalnymi często słyszę, że ostatnio robi się trooszkę lepiej, ale trudno mówić tu o „życiu na luzie”.
14. Jak oceniacie koszty życia na Krecie w porównaniu do Polski?
Ola: Porównując koszty życia we Wrocławiu i w Chanii, wychodzi nam, że życie w Chanii jest odrobinę tańsze – tak mniej więcej o 20-30%. Ale myślę, że bardzo dużo zależy od stylu życia. Koszty wynajmu mieszkania nie różnią się aż tak drastycznie – dla przykładu, nasze mieszkanie we Wrocławiu wynajmujemy za około 4 tysiące złotych, a w Chanii płacimy 850 euro (co prawda to chanijskie jest większe i ma spory ogród). Rachunki i zakupy wychodzą podobnie, aczkolwiek podstawowe produkty – jak warzywa, owoce czy oliwa od lokalnych rolników – są tutaj chyba trochę tańsze. Z samochodu korzystamy rzadko, więc ten koszt (np. benzyna) także jest dużo niższy. Największą różnicę robi jednak sposób spędzania czasu wolnego. Jedzenie w tawernach na mieście jest tańsze, zamiast płacić za basen, idę po prostu na plażę, a po pracy mam mnóstwo opcji na fajne, darmowe aktywności. No i jest jeszcze kwestia zakupów – np. ubrań czy butów. W Chanii poza sieciówkami nie ma aż tak dużego wyboru, a jak chcę coś zamówić online, to naprawdę dziesięć razy się zastanowię czy warto – bo albo będzie długo szło, albo potem będę biegać za kurierem po całym mieście. Efekt? Mniej kusi, żeby wydawać pieniądze na rzeczy, które koniec końców wcale nie są niezbędne;). Kreta i życie między Chanią a Wrocławiem na pewno nauczyły mnie więc większego minimalizmu – a to, siłą rzeczy, przekłada się na zawartość portfela- to raz. Dwa- tu też jednak złapałam trochę inną perspektywę na czas i pieniądze- wolę zarobić mniej i nie wydawać na pierdoły i rozpraszacze- co we Wrocławiu często mi się zdarzało i wciąż zdarza- za to mieć więcej czasu na pasje i jak najwięcej tego życia po pracy.
15. Czy rynek mieszkaniowy na Krecie jest dostępny dla emigrantów? Czy wynajem lub zakup nieruchomości wiązał się z trudnościami?
Ola: Jeśli chodzi o zakup- nie wiem, to znam tylko z opowieści osób, które przeszły przez ten proces i ich doświadczenia były różne. Dla jednych to była droga przez mękę (bo sporo działek i nieruchomości ma tu nieuregulowaną sytuację prawną, więc wszystko trzeba dokładnie posprawdzać, żeby potem nie mieć problemów), a innym poszło- przy asyście lokalnych prawników- całkiem sprawnie. Jeśli chodzi o wynajem, to z tym długoterminowym z roku na rok zwłaszcza w miastach jest coraz trudniej (właśnie przez rynek Airbnb), trzeba się liczyć z tym, że część osób chce wynajmować tylko Grekom (i ja to rozumiem, ale też z doświadczenia moich poszukiwań fakt, że mówisz po grecku, jest silną kartą przetargową- kolejny argument za tym, żeby uczyć się języka), no i niestety to, że masz dzieci albo zwierzaki często nie działa na twoją korzyść. Dodatkowo np. kwestia umów i formalności też ma tu mniejsze znaczenie- i tak np. zasady wynajmu naszego mieszkania mieliśmy spisane na szybko na… serwetce. Także… no nie wszyscy się w tej rzeczywistości odnajdą;)
16. Czy Kreta to dobre miejsce do życia na dłużej, czy raczej idealna tylko na wakacje?
Ola: Myślę, że odpowiedź na to pytanie jest tylko jedna: to zależy;). Zależy od tego, jak chcesz, żeby to Twoje życie wyglądało, do czego jesteś przyzwyczajona, co jesteś w stanie poświęcić, do czego się przyzwyczaić (no bo w Polsce nie mamy np. trzęsień ziemi- mamy za to powodzie, więc trochę z przymrużeniem oka „choose your fighter”;)). Na pewno nie jest to raj na ziemi, codzienność potrafi być tu wymagająca- jak wszędzie. Jak cenisz sobie miejskie wygody, super infrastrukturę, ciepełko przy grzejniczku zimą i chcesz robić karierę.. no to Kreta raczej nie będzie dobrym miejsce, tak uogólniając;). Ale jeśli jesteś w stanie zrezygnować z niektórych wygód, a w zamian dostać dużo pięknej natury, więcej słońca, czyste powietrze, nieco wolniejsze życie… duża szansa, że ci się tu spodoba.
4. Osobiste odczucia
17. Czy czujesz się bezpiecznie na Krecie – zarówno w dużych miastach, jak i małych wioskach?
Ola: Tak, czuję się na Krecie bezpiecznie – zarówno w mieście, jak i w małych wioskach. Oczywiście, szczególnie w sezonie turystycznym, warto zachować podstawową ostrożność, jak wszędzie: pilnować portfela, nie zostawiać rzeczy bez opieki na plaży, nie być zbyt beztroskim. Taki klasyczny „zdrowy rozsądek”. Jeśli mam być szczera, to np. wracając nocą do domu, bardziej stresują mnie karaluchy biegające (i, o zgrozo, latające) po ulicach – ale to już moja osobista fobia;). Miałam jedną taką sytuację, w której poczułam się dosyć nieswojo, natomiast teraz też trochę lepiej ją rozumiem. Kiedyś na południu wyspy szłam na spacer (to nie był jakiś mocno uczęszczany szlak) z psem spuszczonym ze smyczy i spotkałam pana pasterza. Pan powiedział mi, że mam natychmiast zapiąć Borysa, bo wystraszy mu owce. A ja na to głupia tłumaczę- że przecież on jest grzeczny, nawet u behawiorysty był… No i w odpowiedzi padł argument nieznoszący sprzeciwu- albo biorę psa na smycz, albo on idzie po broń i inaczej pogadamy. Możesz sobie wyobrazić, że Borys pośpiesznie został na tą smyczy zapięty;). Dla mnie to był wtedy trochę szok, przyznaję, ale teraz wiem skąd taka reakcja (bo często kreteńskie pieski mają ciężkie życie w gospodarstwach i inną rolę do spełnienia, często biorą też udział w polowaniach niestety; pan obawiał się o swoje stado). No ale było to dla mnie…nowe doświadczenie;) Mówiąc o bezpieczeństwie na wyspie, warto też wspomnieć o rzeczach takich jak trzęsienia ziemi czy pożary. Polskie media często lubią dramatyzować i straszyć tymi tematami, tymczasem takie zjawiska są tutaj po prostu częścią rzeczywistości – były, są i będą. Dlatego, zamiast panikować, lepiej po prostu wiedzieć, jak się zachować. Słuchać służb, znać podstawowe zasady działania w razie wstrząsów. Na szczęście lokalne służby są dobrze przygotowane i potrafią reagować sprawnie, więc sama nie żyję tym tematem na co dzień ani się tym nie stresuję.
18. Jak wygląda sytuacja z dostępem do służby zdrowia i pomocy medycznej? Czy można liczyć na dobrą opiekę w razie potrzeby?
Ola: Jak wspomniałam wcześniej- ja podobnie jak w Polsce korzystam głównie z tej prywatnej i mam dobre doświadczenia (ale też nie mam większych problemów na szczęście). Dwa razy zdarzyło nam się korzystać z opieki medycznej w trybie „emergency” i poziom pomocy był bardzo wysoki. Plusem jest też na pewno to, że lekarze super mówią po angielsku, więc nie ma problemów z komunikacją. Do tego wielu z nich swoje doświadczenie zdobywa za granicą (mój gastrolog np. był przez lata ordynatorem w jednym z dużych niemieckich szpitali), więc mam wrażenie, że ta opieka medyczna w Chanii jest na naprawdę niezłym poziomie.
19. W ostatnich latach coraz częściej słyszy się o suszach i pożarach na Krecie. Czy zmiany klimatyczne są tu realnie odczuwalne? Jak wpływają na codzienne życie mieszkańców?
Ola: Nie jestem specjalistką od zmian klimatu, nie śledzę też tego tematu od takiej bardziej merytorycznej strony- trudno mi się więc wypowiedzieć. Na pewno od kilku lat nasilają się problemy z dostępem do wody (coraz mniej deszczu, zwłaszcza zimą; coraz więcej wody zużywanej przez hotele-molochy z basenami). Problemy z pożarami były zawsze i są co sezon- wydaje się, że przez wzrost temperatury sprawia, że nieco o nie łatwiej.
20. Kreta to także wiele małych, powoli wyludniających się wiosek. Czy zauważasz, że młodzi ludzie opuszczają wyspę? Co ich do tego skłania?
Ola: Odniosę się do moich doświadczeń i obserwacji, a nie do statystyk- więc potraktujcie to proszę jako moją perspektywę, a nie opis faktów. Wśród moich znajomych mam sporo osób, które wyjechały ze swoich wiosek (to mam wrażenie dominujące zjawisko), często także przez jakiś czas były za granicą, czasami koniec końców postanowiły wrócić np. do Chanii albo do Aten. Miasta dają trochę większą perspektywę rozwoju i nieco lepszej pracy- tak jak w Polsce. Wiesz, ja też wyjechałam ze swojej wsi do większego miasta, bo start w dorosłość byłby tam bardzo trudny- myślę, że to jest zjawisko jednak trochę uniwersalne. Na Krecie od kilku lat w mojej części wyspy działa NGOS Crete Hinterland, które za cel stawia sobie wspieranie mieszkańców miejscowości w głębi wyspy i ograniczanie tego wyludniania poprzez promocję zrównoważonej turystyki w tych rejonach. To oddolna inicjatywa, bo lokalsi widzą ten problem. Efekt takich działań byłby większy, gdyby zaangażowali się w nie także politycy wyższych szczebli- i zamiast wspierać tą masową, często absurdalną turystykę (czytam o kolejnych pomysłach budowania „autentycznych wiosek all inclusive” i ręce opadają), wspieraliby tą zrównoważoną, odpowiedzialną, promującą wioski interioru, przyciągającą bardziej świadomego turystę. Niestety, wszystko rozbija się oczywiście o pieniądze.
21. Czy temat uchodźców i migrantów obecny jest w życiu codziennym Krety? Jakie postawy dominują w lokalnej społeczności – otwartość czy raczej niechęć?
Ola: Myślę, że to kolejny skomplikowany temat, do tego rozgrywany i wykorzystywany politycznie (nawet u nas w PL), więc z bardzo dużą ostrożnością podchodzę do wypowiadania się w tej kwestii. Faktem jest, że w ostatnim czasie istotnie wzrosła presja migracyjna i zwiększyła się liczba osób przybywających na wyspę (a właściwie wyspy, bo mówimy to jeszcze o malutkim Gavdos)- momentami to było nawet 500-800 osób dziennie, więc to były duże liczby. Służby radziły sobie z tym tematem raz lepiej, raz gorzej- i w oczywisty sposób to był temat, który był/jest obecny w przestrzeni publicznej. Trudno mi powiedzieć jakie postawy dominują, bo nie znam badań na ten temat, rozmowy ze znajomymi czy komentarze pod artykułami prasowymi, to raczej dowody anegdotyczne. Ja spotkałam się z obiema tymi postawami. Na pewno jednak- i to mogę podkreślić wyraźnie- nie podoba mi się sposób, w jaki do tematu podchodzą polskie media (to zresztą klasyk w przypadku każdej rzeczy, która dzieje się na wyspie, od pożaru po trzęsienia ziemi)- clickbajtowe sensacyjne nagłówki, które mają przykuć uwagę czytelnika, artykuły często prezentujące jakiś wycinek rzeczywistości. Głębszych, sensownych analiz ze świecą szukać.
22. Czy planujesz zostać tu na stałe? Jak widzisz swoją przyszłość na tej wyspie – bardziej jako dom, czy przystanek w drodze?
Ola: Szczerze mówiąc nie wiem- jeśli czegoś mnie nauczyło ostatnich 10 lat mojego życia to tego, że nigdy nie wiem jak mi się to życie potoczy i co los przyniesie;). Nie wiem jak zmieni się wyspa i jak zmieni ją coraz większa presja masowej turystyki, co będzie działo się na świecie.. jestem otwarta na wszystkie scenariusze;)
23. Jakie rady dałabyś innym rodzinom przymierzającym się do przeprowadzki na Kretę?
Ola: Najpierw warto popróbować sobie kreteńskiej codzienności (np. odwiedzić wyspę poza sezonem, zimą), potem znaleźć mieszkanie i najlepiej mieć pracę zdalną. No i mieć jakąś poduszkę finansową. Myślę, że to oszczędzi wielu rozczarowań i pozwoli uniknąć wielu trudności. Uważam też, że choć język nie jest niezbędny by tu żyć, na pewno bardzo pomoże.


5. Podziękowanie
Na zakończenie dziękuję Ci za tę niezwykle szczerą rozmowę. Twoja opowieść o życiu na Krecie, codzienności, wyzwaniach, to coś, co zostaje z czytelnikiem na długo. Twoja odwaga, otwartość i umiejętność budowania swojego świata z dala od rodzinnego domu są ogromnie inspirujące.
Dziękuję także wszystkim, którzy przeczytali ten wywiad. Mam nadzieję, że dzięki niemu Kreta stała się choć trochę bardziej zrozumiała, a historia naszej rozmówczyni dodała otuchy każdemu, kto sam mierzy się z emigracją lub po prostu szuka swojego miejsca na ziemi.
Ola ma profil na instagramie: @introvert_nomad na który serdecznie Was zapraszam. Koniecznie zajrzyjcie
i zostawcie u niej po sobie ślad. Będzie jej niezmiernie miło.
Czekajcie na kolejne wywiady z serii “Polacy na emigracji”, które zabiorą Was w podróż przez fascynujący świat ludzi i miejsc!
Do zobaczenia w kolejnych opowieściach – bo każda z nich ma moc poszerzania perspektyw.
Podoba Ci się moja twórczość? Może ten artykuł wniósł wiele informacji? Może po prostu dowiedziałeś się czegoś ciekawego, wzruszyłeś się, zaśmiałeś? Możesz postawić mi wirtualną kawę, po prostu wesprzeć Twórcę. Będzie mi niezmiernie miło. Ponadto wspierając mnie na Patronite możesz otrzymać ode mnie e-booka “Mój subiektywny przewodnik: Japonia – ścieżkami rodziny nomadów”

fotografka
Jak Ci się podoba artykuł?
Jeżeli myślisz o podróży i masz dodatkowe pytanie, napisz
w komentarzu lub napisz do mnie na Instagramie. Ja postaram się Tobie pomóc.



Dodaj komentarz