Tajlandia to kraj pełen egzotycznych zapachów, kolorowych ulic i fascynujących tradycji. Przyciąga miliony turystów, rozkochuje w sobie, wciąga. Jednak całkiem inaczej jest jechać na wakacje, a zupełnie inaczej żyć na emigracji. W związku z tym, chciałabym Was zaprosić na wywiad z Elą, która razem z rodziną żyje w odległej Tajlandii. Ich historia to nie tylko egzotyczne przygody, lecz historia adaptacji i odkrywaniu siebie na nowo w zupełnie innej rzeczywistości. W tym wyjątkowym wywiadzie zgłębię się w Ich codzienne wyzwania, radości oraz tęsknoty. Zapraszam Was, by spojrzeć na Tajlandię oczami Eli i odkryć, co skrywa się w życiu na emigracji.
Wybierasz się do Tajlandii? Sprawdź poniższe artykuły:
Bangkok
Co warto zobaczyć w Krabi?
1. Jak się nazywasz, gdzie mieszkacie (w jakim regionie), jak długo i z kim. Czym się zajmujesz/zajmujecie?
Ela: Mam na imię Ela i od sześciu lat mieszkam w Tajlandii z moją rodziną, czyli mężem i trojgiem dzieci. Przygodę z Tajlandią zaczęliśmy od zamieszkania w Bangkoku, w którym spędziliśmy 3,5 roku życia. Potem przenieśliśmy się do spokojnego, nadmorskiego kurortu, czyli do Hua Hin. Od początku pobytu w Tajlandii mąż pracuje w branży IT dla lokalnych firm, natomiast ja obecnie zajmuję się domem, dziećmi i moim blogiem. Kiedy się przeprowadziliśmy, byłam na urlopie macierzyńskim i przez pierwsze dwa lata opiekowałam się dziećmi, które wtedy były jeszcze naprawdę małe. Natomiast każdą wolną chwilę spędzałam na szukaniu pracy, którą w końcu znalazłam. Przez około 1,5 roku byłam kierownikiem projektów w branży energetycznej w tajskim oddziale firmy inżynieryjno-konsultingowej.
/ Ela prowadzi konto na instagramie, gdzie pokazuje życie w Tajlandii, miejsca warte odwiedzenia, co robić z dziećmi i wiele innych ciekawostek. Serdecznie Was zapraszam na jej profil: @the.et.story /
2. Co skłoniło waszą rodzinę do podjęcia decyzji o emigracji do Tajlandii?
Ela: Wyjechaliśmy za marzeniem. Od wielu lat chodził nam po głowie pomysł życia za granicą, najlepiej w jakimś egzotycznym miejscu. Nie chcieliśmy czekać na okazję, więc zabraliśmy się sami za realizację tego pomysłu. Los podsunął nam szansę w Tajlandii
i wykorzystaliśmy to.
3. Jakie były wasze pierwsze wrażenia po przyjeździe do Tajlandii? Czy były one od razu pozytywne, czy wręcz odwrotnie?
Ela: Nigdy nie ukrywałam, że Tajlandia, a dokładniej Bangkok, nie spodobał mi się od razu. Przez jakiś czas nawet się zastanawiałam skąd te zachwyty wszystkich dokoła. Jednocześnie czułam niesamowite szczęście z faktu zamieszkania w Bangkoku i pozostałam otwarta na nowe doświadczenia. Powoli dotarłam się z Bangkokiem i to miasto na zawsze zostanie naszym drugim domem.
4. Jakie trudności napotkaliście na początku adaptacji do nowego kraju i jak sobie z nimi radziliście?
Ela: Ponieważ moje pierwsze chwile w Bangkoku wiązały się głównie z opieką nad dziećmi, to właśnie trudności w tym zakresie pojawiły się jako pierwsze. Zwykłe wyjście do lekarza, czy nawet pójście do szkoły z wózkiem (i to podwójnym), okazało się być prawdziwą wyprawą. Byłam przyzwyczajona, że wszędzie dojdę z wózkiem, a w Bangkoku bywa z tym naprawdę różnie. Dlatego szybko się zaopatrzyłam w nosidło oraz lekki wózek podróżny, żebym była bardziej mobilna. Dzieci ze szkoły do domu odwoził szkolny autobus. Z czasem poznałam Bangkok już na tyle dobrze, że śmigałam nawet z wózkiem podwójnym komunikacją miejską. Pozostałe trudności wynikały z różnic kulturowych, ale to wszystko jest do przejścia przy odrobinie dobrej woli.
5. Możesz podać przykład, jakie to były trudności wynikające z różnic kulturowych?
Ela: Drobne nieporozumienia, na przykład kiedyś na postoju taksówek rozmawialiśmy z mężem o tym, czy bierzemy bike taxi, czy nie. Jak się w końcu zdecydowaliśmy to się okazało, że kierowcy nie chcą już z nami rozmawiać. Dosłownie się od nas odwrócili plecami, bo oni myśleli, że my się kłócimy, a to nie jest dobrze widziane.
6. Jakie różnice kulturowe między Polską a Tajlandią, szczególnie zwróciły waszą uwagę?
Ela: Wiesz kiedy zauważyłam największą różnicę? Kiedy polecieliśmy na pierwsze wakacje do Polski i już na lotnisku w Warszawie usłyszeliśmy kilka przekleństw oraz zostaliśmy powitani kwaśną miną podczas kontroli paszportowej. Pod tym względem w Tajlandii jest jakoś milej, nawet jeśli ma się świadomość, że to pozorna uprzejmość wynikająca z lokalnej kultury. W Tajlandii uśmiech to podstawa komunikacji, ale uśmiech ma wiele znaczeń i nie każdy jest szczery. To jest ta różnica, którą się odkrywa po pewnym czasie. Na przykład sytuacja, kiedy ktoś cię okłamuje z uśmiechem na ustach, ale robi to dla twojego albo swojego dobra. Ponieważ nie ma nic gorszego dla Taja niż przyznać się publicznie do niewiedzy, albo zostać publicznie ośmieszonym. Działa to również w sprawach zawodowych i można sobie wyobrazić, jak ciężko bywa czasem porozumieć się obcokrajowcowi z Tajami, żeby nikogo nie urazić, ale żeby zadanie zostało wykonane.
7. Czy uważacie, że system opieki zdrowotnej w Tajlandii jest skuteczny i dostępny dla wszystkich mieszkańców? (Płatny, bezpłatny)
Ela: Niestety system opieki nie jest dostępny w równym stopniu dla wszystkich mieszkańców. Oczywiście Tajowie mają pewne ułatwienia w dostępie do taniego leczenia, ale nie dotyczy to obcokrajowców, nawet tych pracujących. Obcokrajowcy oraz Tajowie posiadający ubezpieczenie zdrowotne chętnie korzystają z prywatnych szpitali, które są naprawdę na wysokim poziomie. Jeśli i tak płacę sporo na ubezpieczenie, to wiadomo, że wolę to wykorzystać w pełni. Nie możemy narzekać na jakość leczenia w Tajlandii, a naprawdę mieliśmy już różne, w tym poważne sytuacje, wymagające pomocy medycznej.
8. Czy wasze dzieci uczęszczają do szkoły w Tajlandii? Jak oceniacie system edukacji w porównaniu do tego, do którego byliście przyzwyczajeni?
Ela: Od samego początku zapisaliśmy dzieci do szkoły w Tajlandii. Zdecydowaliśmy się na szkołę brytyjską, ze względu na łatwość kontynuowania nauki w tym systemie niemal na całym świecie. Odpowiada nam podejście do nauczania i do ucznia w tym systemie, które jest dużo bardziej przyjazne i mniej stresujące niż znany nam system polski. Tajskie szkoły co roku wypadają bardzo słabo
w testach PISA i niestety tendencja jest spadkowa.
9. Jak oceniacie koszty życia w Tajlandii w porównaniu do Polski?
Ela: Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale taka prosta. Porównując ceny mieszkań, żywności i mediów, zdecydowanie korzystniej wypada Tajlandia. Żywiąc się bardziej lokalnie, naprawdę można wydawać niewiele, ale oczywiście im bardziej zachodni styl życia, tym wydatki większe. Natomiast to co w Polsce mieliśmy zapewnione w ramach płacenia podatków, czyli edukacja i opieka medyczna, w Tajlandii jest dla obcokrajowców płatne i to wcale nie mało. Tu uzupełnię, że nawet pracując i płacąc podatki w Tajlandii, nie mogliśmy liczyć na ułatwienia z tej strony. Oczywiście, pracodawca zapewniał ubezpieczenie zdrowotne, ale było ono raczej podstawowe. Mogliśmy ciąć wydatki na edukację, ucząc dzieci w domu lub posyłając do tajskiej szkoły publicznej, która również jest płatna. Chcieliśmy jednak w pełni wykorzystać nasz pobyt w Tajlandii, żeby dzieci mogły uczyć się w szkole międzynarodowej. Podsumowując, w naszym domowym budżecie, największe miesięczne wydatki były odpowiednio na szkołę, wynajem mieszkania oraz ubezpieczenie zdrowotne. Jednak nawet z dość wysokimi kosztami edukacji i leczenia, żyje nam się w Tajlandii z dużo większym luzem finansowym i możemy sobie pozwolić na więcej, na przykład na bardzo częste podróże.
10. Ubezpieczenie zdrowotne – czy jesteś w stanie odpowiedzieć dla czytelnika jakiego rzędu są to kwoty?
Ela: Wysokość kosztów ubezpieczenia zależy od kwoty ubezpieczenia i dodatkowych usług. Ale żeby spać spokojnie i mieć pokryte również poważne zachorowania należy spodziewać się kwot rzędu 2000-2500 złotych miesięcznie za rodzinę 2+2. To się wydaje bardzo dużo, szczególnie gdy patrzy się tylko na koszt zwykłych wizyt, które kosztują mniej więcej tyle, co prywatne wizyty w Polsce. Ale wystarczy jakiś drobny wypadek, czy poważne zachorowanie i koszty leczenia robią się naprawdę wysokie.
11. Jakie są wasze odczucia co do bezpieczeństwa w Tajlandii? Czy czujecie się bezpiecznie w codziennym życiu?
Ela: Często byłam pytana, czy nie boimy się o bezpieczeństwo dzieci w Tajlandii. W sensie, czy nie boimy się porwań. Nie wiem, skąd się biorą te opinie, ale widocznie takie krążą mity. Generalnie czujemy się bardzo bezpiecznie, szczególnie jeśli chodzi o przestępczość. Mieszkając w domu na osiedlu, nie zamykaliśmy nawet bramy, a często nawet zostawiliśmy dom otwarty wychodząc na parę godzin. Nigdy nic nam nie zginęło ani z domu, ani z tarasu. Nigdy nie poczułam się zagrożona jako kobieta i wręcz czuję się często przezroczysta. Nie obawiamy się również o bezpieczeństwo dzieci i jedyne zagrożenia, jakie dostrzegam to te wynikające z życia w klimacie tropikalnym oraz wynikające z ruchu drogowego. Co do klimatu oczywistym zagrożeniem są choroby tropikalne i mamy tego świadomość, stąd ważne jest dla nas zapobieganie, czyli higiena, ochrona przed komarami oraz szczepienia ochronne.
12. Czy macie trudności z komunikacją językową w Tajlandii? Czy znajomość języka tajskiego jest istotna dla waszego codziennego funkcjonowania?
Ela: Znajomość języka tajskiego na pewno wiele ułatwia w codziennym funkcjonowaniu, ale przez pierwsze lata radziliśmy sobie tylko używając języka angielskiego. Z mojego doświadczenia wynika, że im prostszy język angielski, którym się posługujesz, tym łatwiej się dogadać. Trzeba również się osłuchać z tajską wymową angielskiego. Przez pierwsze tygodnie, było mi niesamowicie głupio, bo nie rozumiałam najprostszych, podstawowych pytań. Teraz już sama zaciągam tajskim akcentem, a każde zdanie kończę “ka”. Język tajski przydaje mi się w podróży oraz do robienia zakupów na tajskim bazarze, ale to jednak angielski był i jest wymagany w pracy męża i mojej, kiedy jeszcze pracowałam.
13. Czy zauważyliście różnice kulturowe w podejściu do pracy, życia, wychowania dzieci w Tajlandii w porównaniu do Polski? jeżeli tak, to jakie?
Ela: Tak, nie da się nie zauważyć tych różnic, szczególnie gdy się pracuje z Tajami. Dla Tajów rodzina jest na pierwszym miejscu i bardzo dba się o więzi rodzinne, ale w pracy spędza się niewyobrażalnie dużo czasu. Takie pojęcie jak work life balance to na razie puste hasła. Typowa jest praca przez cały dzień, wieczorami, w święta i na urlopie. Kiedyś omyłkowo zorganizowałam spotkanie w święto publiczne i nikt nie zwrócił mi nawet uwagi, że to jest święto. Po pierwsze, szef ma zawsze rację, a po drugie nikogo nie zdziwiło, że jest dzień wolny. Biorąc dwa tygodnie wolnego ciurkiem, wywołałam w pracy małą sensację i pytania, czy lecę do Polski na tak długo. Przy takim podejściu do pracy nie dziwi, że młodzi ludzie nie decydują się tak chętnie na dzieci, a ci, co je mają, często zostawiają wychowanie tych dzieci w rękach dziadków i niani. Ludzie nie mają czasu gotować i żywią się na mieście, bo tak też jest taniej i szybciej. Jeśli mowa o niani, to jest to kolejna bardzo typowa sprawa, że każdy, kogo stać, zatrudnia do pomocy maid (sprzątaczkę) oraz nianię lub kilka niań. Co bardziej zamożni, mają kierowcę oraz kucharza. Bardziej ludzi dziwi, kiedy masz pieniądze, a w domu wszystko robisz sama. Co do dzieci, naprawdę da się odczuć, że są traktowane z dużą sympatią. Dzieci to przyszłość narodu, ale tajskie dzieci, choć kochane, wychowywane są w duchu szacunku do starszych i posłuszeństwa względem rodziców oraz nauczycieli.
14. Czy życie w Tajlandii zmieniło Ciebie/ Was? Jeżeli tak, to co dokładnie?
Ela: Na pewno mnie zmieniło. Widzę duży wpływ lokalnej kultury na moje zachowanie. Po pierwsze zmieniłam typowy dla siebie surowy wyraz twarzy na bardziej pogodny i dużo więcej się uśmiecham, bo w Tajlandii uśmiech to podstawa komunikacji. Przede wszystkim zmieniło się moje myślenie, że tylko zachodni styl życia jest tym właściwym, nawet jeśli się z czymś nie zgadzam. Bardzo cenna lekcja. Dzięki przeprowadzce do Tajlandii wzrosła moja wiara we własne możliwości. A ze śmiesznych rzeczy, przejęłam nawyk jedzenia wszystkiego łyżką.
15. Czy nawiązaliście bliskie relacje z lokalnymi mieszkańcami? Czy może doświadczyliście jakichś form dyskryminacji?
Ela: W mojej opinii, potwierdzonej przez inne znajome z Tajlandii, ciężko jest nawiązać głęboką relację z Tajami, jeśli nie jest się „rodziną”. Oczywiście mamy znajomych Tajów, nasze relacje są poprawne i bardzo miłe, ale to by było na tyle. Ciężko przejść ten krok dalej. Na pewno swoje robi również bariera językowa. Tajowie są bardzo miłym, ale dość zamkniętym społeczeństwem na ludzi z zewnątrz, to jest część tutejszej kultury wpajanej od małego. Chyba nigdy nie spotkaliśmy się z jawną dyskryminacją, ale oczywiście wiele razy słyszałam o sobie „farang” (określenie na obcokrajowca).
16. Czy macie/mieliście trudności z uzyskaniem pozwolenia na pracę lub legalnym pobytem w Tajlandii? Jakie były wasze doświadczenia w tym temacie?
Ela: Nigdy nie mieliśmy problemów z legalnym pobytem, ponieważ od początku jesteśmy w Tajlandii z powodu pracy męża w lokalnej firmie. Obce nam są różne historie z visa run, czy kombinowanie z wizami edukacyjnymi. Pod tym względem mamy naprawdę dobrą sytuację. Natomiast inną kwestią są różne problemy i urzędowe wymagania związane z przedłużeniem wizy, czy ze zmianą pracodawcy. Przeszliśmy przez różne wizowe zawirowania w czasie pandemii, które pokazały nam, że nawet z pracą i wizą biznesową, nie można być zbyt pewnym pobytu w Tajlandii. Przebywając na wizie biznesowej jako członek rodziny, nie mogę podjąć legalnej pracy w Tajlandii. Muszę zdobyć własną wizę i wyrobić pozwolenie na pracę. Żeby to zrobić, trzeba wyjechać z Tajlandii. Pracę znalazłam dokładnie wtedy, kiedy wybuchła pandemia i zaczęło się zamykanie granic. Nie mogłam ryzykować wyjazdu w tym momencie, bo mogłam nie wrócić. Gdyby nie to, że firma męża zmieniła mu w tym czasie wizę z biznesowej na Smart, która pozwala na pracę współmałżonka, musiałabym się pożegnać z pracą. Niestety, w razie zakończenia wizy Smart, oboje tracimy prawo do pracy. Bez pracy, znaczy bez wizy, a bez wizy oznacza, że trzeba opuścić Tajlandię w przeciągu tygodnia. Na szczęście w naszym przypadku udało się uniknąć najgorszego, ponieważ mąż przez cały okres pobytu pracował i nawet zmieniając pracę, odbywało się to płynnie. Ale wystarczyłby jeden dzień bez zatrudnienia i mielibyśmy problemy.
17. Czy klimat i warunki pogodowe w Tajlandii są dla was akceptowalne i komfortowe do życia? Mówi się o głośno o duszącym smogu jak i rzekach na drodze po ulewie.
Ela: To, co jest świetne na wakacjach, nie do końca jest takie fajne na co dzień. I tak też jest z upałami w tropikach. Oczywiście do wszystkiego można się przyzwyczaić, no i jest klimatyzacja. Latem, w największe upały, ograniczamy wyjścia do niezbędnych i spędzamy dwa tygodnie szkolnych ferii na wyspach, z dala od miasta. Co do smogu, to na całe szczęście problem okresowy, zupełnie jak smog zimą w Polsce. Natomiast jakość powietrza w Hua Hin jest bez porównania lepsza niż w Bangkoku, a do tego cały czas jest przyjemna bryza od morza. Ze wszystkich trzech pór roku w Tajlandii, najbardziej lubię porę deszczową, bo jest najbardziej różnorodna, a zieleń wtedy jest oszałamiająca. Faktycznie po wielkich ulewach zdarzają się wtedy zalane ulice w Bangkoku, a nawet w Hua Hin. W Bangkoku wszystko wtedy stoi, ale trwa to dość krótko. Tak szybko jak się pojawia rzeka, tak zazwyczaj szybko znika, chyba że leje kilka dni z rzędu. Gorzej mają mieszkańcy regionów, w których opady są tak intensywne, że dochodzi do lokalnych powodzi i osuwisk. Tam już problem jest poważny, ponieważ ludzie tracą cały dobytek. Co roku zdarzają się takie sytuacje nawet na Phuket, czy Samui.
18. Jak oceniacie infrastrukturę w Tajlandii, taką jak transport publiczny, drogi, czy dostęp do internetu? Czy uważacie, że jest ona wystarczająco rozwinięta?
Ela: Przejechaliśmy samochodem spory kawał Tajlandii i naprawdę na stan głównych dróg i infrastruktury nie możemy narzekać. Podróżowanie samochodem po Tajlandii jest naprawdę wygodne, ponieważ każda większa stacja benzynowa to pub z kawiarniami, fast foodami, sklepikami i toaletami. Natomiast wiadomo, że im dalej od miast tym jest z tym gorzej, co jest normalne raczej w każdym kraju. Jeśli ktoś nie ma samochodu, może Tajlandię wygodnie i dość tanio zwiedzać wieloma różnymi środkami transportu, na przykład samolotami, pociągami, czy busami. Transport publiczny i infrastruktura miejska wygląda inaczej w różnych miastach, a nawet na wyspach. W Bangkoku jest kilka linii nadziemnej miejskiej kolejki oraz metra, które działają naprawdę sprawnie i są bardzo komfortowe. Można skorzystać jeszcze z tramwajów wodnych oraz autobusów. Na tyle dobrze nam się poruszało po Bangkoku transportem miejskim na co dzień, że nie mieliśmy potrzeby posiadania samochodu. Ta potrzeba pojawiła się dopiero po zamieszkaniu w Hua Hin. Co prawda w Hua Hin kursują miejskie autobusy, a dokładnie songthaew, ale tylko na wybranych odcinkach. Żeby móc sprawnie zawieźć dzieci do szkoły, pojechać na zakupy, czy załatwić coś na mieście, musiałam mieć własny samochód. Co do internetu, w Tajlandii jest pod tym względem nawet lepiej niż w Polsce. Wiadomo, że w hotelach ten internet nie zawsze jest dobry, ale już w domu zawsze mieliśmy światłowód i rewelacyjną jakość.
19. Jakie są największe korzyści płynące z życia w Tajlandii, według Ciebie/Was i jakie są negatywne strony?
Ela: Dobre pytanie. Zacznę od tych negatywnych. Ze względu na dużą odległość, cierpią kontakty z rodziną. Niby jest internet, który naprawdę wiele ułatwia w utrzymywaniu kontaktów, ale internet nie zastąpi przytulenia wnuczka przez babcię i na odwrót. No i przez internet nie podrzucę dzieci do dziadków. Zawsze jesteśmy zdani na siebie. Oczywiście mamy jeszcze bliskich znajomych, na których mogę liczyć w kryzysowych sytuacjach. Korzyści to przede wszystkim poznawanie nowej kultury i możliwość podróżowania oraz odkrywania pięknych miejsc. W zasięgu do godziny jazdy mamy liczne plaże, wodospady, jaskinie i dżunglę. Dzieci korzystają na tym, że rewelacyjnie mówią po angielsku i mogą kontynuować naukę praktycznie wszędzie. Oczywiście, jak widać po nas, po zwykłej polskiej rejonowej szkole też się da, ale nie da się ukryć, że mieliśmy dużo trudniej, żeby być tu, gdzie teraz jesteśmy. Widzimy jeszcze korzyści na gruncie zawodowym. Od kiedy pracujemy w Tajlandii, pojawiają się nowe, bardzo ciekawe propozycje zawodowe.
20. Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz w kraju, co by to było?
Ela: Gdyby się dało, zmieniłabym nierówności w społeczeństwie, tak żeby każde dziecko miało równe szanse w życiu na starcie. Od kiedy mieszkam w Tajlandii, hasło „możesz wszystko, wystarczy chcieć” wywołuje u mnie wręcz reakcję alergiczną, bo nie, nie każdy, kto chce, może wszystko. Niektórzy mają już pod górkę od urodzenia i będą mieli do końca życia.
21. Jakie rady dalibyście innym rodzinom przymierzającym się do przeprowadzki do Tajlandii?
Ela: Każdemu radzę, żeby nie mylił wakacji w Tajlandii z życiem w Tajlandii. Cieszę się, że przed przyjazdem do Tajlandii, nie miałam żadnych doświadczeń, ani oczekiwań, ponieważ mogłabym się bardzo rozczarować. A tak mogłam się powoli zakochać w tym kraju z jego wszystkimi wadami i zaletami. Z praktycznych rzeczy, doradzam przemyśleć oraz dokładnie sprawdzić kwestię edukacji, ubezpieczenia oraz wizy.
Niedawno przenieśliście się do Singapuru. W związku z tym mam tylko dwa pytania:
1. Pierwsza różnica, myśl, odczucia w porównaniu do Tajlandii?
Ela: Singapur znamy już całkiem dobrze, ponieważ byliśmy w nim wcześniej parę razy, a mąż jeździł regularnie. Z tego powodu Singapur nie robi już na nas wielkiego wrażenia. Jednak pamiętam pierwszą wizytę w Singapurze, która miała miejsce jakoś trzy miesiące po przeprowadzce do Tajlandii. Byłam oczarowana i zastanawiałam się, jakim cudem mieszkamy w Bangkoku zamiast w Singapurze. Zauroczyła mnie wtedy uroda miasta, czystość i niesamowita zieleń oraz wspaniałe chodniki. Oczywiście widzę więcej różnic między tymi krajami, ale głębsze przemyślenia będę miała dopiero po jakimś czasie mieszkania w Singapurze, bo wiem, że pozory bywają mocno mylące.
2. Czy Singapur traktujecie jako tymczasową przygodę, czy macie w stosunku do niej większe plany na życie?
Ela: Podobnie jak było z Tajlandią, traktujemy Singapur jako przygodę, ale w tej chwili nie wiemy, ile lat będzie trwała ta przygoda.
Dziękuję Eli za podzielenie się swoimi doświadczeniami i życiem w Tajlandii. Jej wypowiedź o tym kraju daje bogate spojrzenie. Mam nadzieję, że ta rozmowa przyniosła Ci, drogi czytelniku, równie dużo radości i ciekawych spostrzeżeń. Czekajcie na kolejne wywiady, które zabiorą Was w podróż przez fascynujący świat ludzi i miejsc!
Jak Ci się podoba artykuł?
Jeżeli masz ochotę podzielić się swoimi przemyśleniami to serdecznie zapraszam
do pozostawienia komentarza lub napisać do mnie na Instagramie.
Dodaj komentarz