Długo się zastanawialiśmy, gdzie na pierwszy ( poważniejszy) wypad zimowy zabrać dzieci. Nie ukrywam, że żyjąc w ciągłej podróży pilnowanie budżetu to dla nas ważna sprawa. Niestety ceny na zimowe wyjazdy są zabójcze 😉 Mając na uwadze kilka lekcji z instruktorem, wypożyczenie sprzętu dla dzieci. My z Wojtkiem jeździmy na snowboardzie od 20 lat jak nic. Naturalne było dla nas, że i dzieci zachęcimy w tym kierunku, aby też łatwiej było nam coś podpowiedzieć czy uczyć. Choć Włochy przemawiały jedzeniem i “klimatem”, to po głębszej kalkulacji, prognozie śniegowej padło na Austrię. Zapraszam Was na sporą dawkę konkretów!
Nocleg
Ceny bywały dość skrajne, ale udało nam się znaleźć bardzo dobry hotel w niezłej cenie. Ten wydatek był najbardziej adekwatny do tego co otrzymaliśmy. Hotel znaleźliśmy z wyżywieniem na stronie Nev – Dama. Kiedyś już korzystaliśmy z tego biura i byliśmy bardzo zadowoleni.
W cenie mieliśmy 7 noclegów, śniadania w formie bufetu ( dość proste), snack bar ( nie było dane nam skorzystać, bo byliśmy albo na stoku albo na mieście), kolacje (4 daniowe) do wyboru z menu. I kolacje były sztosem. Zawsze na nie czekaliśmy jak na prezent haha.
Co poza tym? Hotel był bardzo czysty, obsługa miła. Mieliśmy “pokój” z dwoma pokojami, co nie jest oczywiste i częste. Także wieczorami mogliśmy spokojnie z Wojtkiem poimprezować, czyli iść we wczesne kimono :p 😉 Chyba na żadnym wyjeździe nie chodzimy tak wcześnie, zmęczeni spać jak wypadach zimowych.
W hotelu mogliśmy korzystać z saun, pokój zabaw dla dzieci, pokój gier (ping – pong, piłkarzyki, billard). Była przechowalnia sprzętu i wypożyczalnia.
Karnet
Teraz do mnie dotarło, że nie wspomniałam jaki region w Austrii 😉 Pojechaliśmy w okolice Salzburga, dokładniej mieliśmy blisko do regionu: Zell am See oraz Kaprun. Co znaczy blisko? Autem z hotelu mieliśmy 10-15 min. Pod hotelem był przystanek, gdzie skibus zgarniał narciarzy. My jednak z góry wiedzieliśmy, że będzie brać auto. Przy dzieciach jest to wygodna forma transportu (przebrać się, napić, przekąsić, podjechać gdzieś itp). Sam region jak na rodzinny wypad, gdzie głównie dzieci miały mieć z tego fun i nauczyć się snowboardu uważam, za dobry wybór. Było sporo niebieskich i czerwonych stras. Kilka czarnych. Śnieg dopisał. Można było wyjechać na 3025m n.p.m. Nie chcieliśmy ogromnego, popularnego regionu. Dlaczego? Po pierwsze jest drożej, a wiedzieliśmy, że nie wykorzystamy potencjału regionu, po drugie tłum i jeszcze raz tłum.
Dobrze czas na konkrety o karnetach. Pierwsze 3 dni dzieci miały lekcje z instruktorem i dopiero w ostatni potrzebowały karnet. My kupiliśmy od początku.
Karnet 6 dniowy dla dorosłego kosztował 377euro (sick! :p ), dzieciom wykupiliśmy 3 dniowy za 105euro za dziecko + w sobotę jest promocja dla dzieci i dokupiliśmy 1 dniowy na ten dzień za 15euro za dziecko.
Inne
Oczywiście był dodatkowe koszty jak:
– 3 dniowe, po 3h lekcje snowboardu dla dzieci z instruktorem. Były to prywatne lekcje, bo dali nam taką cenę jak za grupowe: 2500pln!! Cena z kosmosu. Strach wiedzieć ile kosztuje w innych regionach.
– wypożyczenie sprzętu dla dzieci. Nie kupowaliśmy im własnego, bo nie mieliśmy pewności czy w ogóle im się spodoba. Jedyne co im kupiliśmy ze sprzętu, to gogle
– napoje w hotelu nie były w cenie
– raz daliśmy deski do serwisu na woskowanie
Tak więc sprzęt, napoje, serwis: 1320pln
– paliwo. Jakoś trzeba było dojechać ;): 1200pln
– ubezpieczenie, wiadomka: 500pln
– winiety: 100pln
– Jedzenie na stoku i na mieście + zakupy + apteka i cała reszta. Tutaj obstawiam, że można spokojnie oszczędzić. Jednakże w naszym przypadku nie było to takie łatwe. O ile podczas zajęć dzieci z instruktorem, my z Wojtkiem śmigaliśmy na desce. Po tym czasie spotykaliśmy się wszyscy i szliśmy coś zjeść mniejszego. Tak, kiedy pozostałe dni dzieci były z nami i ich uczyliśmy to musieliśmy co nie co pogodzić. Uczyliśmy dzieci razem jakiś czas, później jedna osoba szła pozjeżdżać normalnie a druga zostawała z dziećmi. Samemu na stoku z dwójką uczących się dzieci było średnio bezpieczne, gdzie jedno jedzie w jedną stronę, drugie w drugą plus inni zjeżdżający nie grzeszyli odpowiedzialnością. W tym czasie często szliśmy coś zjeść na stoku. To wtedy wydatki rosły. Nie tylko posiłek, ale jakaś gorąca czekolada, kawa bo jednak trochę siedzisz i czekasz. Na mieście byliśmy zjeść tylko 3 razy: 2300pln
Fotogaleria
Zapraszam Was do obejrzenia zdjęć, które mogą Wam pomóc
w podejmowaniu decyzji, jeżeli ktoś
z Was rozważałby ten kierunek lub hotel.
Jak Ci się podoba artykuł?
Jeżeli planujesz wyjazd do Austrii i masz dodatkowe pytanie, napisz
w komentarzu. Ja postaram się Tobie pomóc.
Dodaj komentarz