Polka w Tanzanii. O życiu na emigracji w Afryce.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda życie w sercu Afryki, tysiące kilometrów od Polski? Nasza dzisiejsza rozmówczyni, pełna pasji i odwagi Polka, zdecydowała się na niezwykłą przygodę, przenosząc swoje życie do Tanzanii. W miejscu, gdzie egzotyczne krajobrazy łączą się z bogatą kulturą, a codzienność pełna jest wyzwań i niezapomnianych wrażeń. Zanurzmy się razem w fascynującą opowieść o tym, jak odnaleźć swoje miejsce na drugim końcu świata, jakie są blaski i cienie życia na emigracji oraz jak Tanzania zmieniła jej życie. Zapraszam.
Interesują Cię inne wywiady? Sprawdź poniższe artykuły:
Polacy na emigracji – Tajlandia
Polacy na emigracji – Algarve, Portugalia
Polacy na emigracji – Japonia, Tokio
O życiu – w Australii Zachodniej
USA – życie w Północnej Karolinie
Madera- o życiu na zielonej wyspie Europy
Chiny – o życiu w Hong Kongu
1. Pytanie ogólne, na początku przedstaw się proszę: jak się nazywasz, gdzie mieszkasz(w jakim regionie, mieście), jak długo? Czym się zajmujesz?
Dagmara: Nazywam się Dagmara Ikiert i od 5 lat mieszkam w Tanzanii, w wiosce Mambo, w górach Usambara w północnej Tanzanii. Zajmuję się dwoma rzeczami. Po pierwsze prowadzę hotel: UVI House & Restaurant. Jest to model biznesowy społecznie zaangażowany. Stworzyłam to miejsce głównie po to, aby dać miejsce pracy i możliwość rozwoju lokalnej społeczności. Biznes ten ma też pozwolić mi utrzymać się w Tanzanii oraz na to, aby angażować się w projekty rozwojowe bez pobierania wynagrodzenia. Po drugie. Prowadzę projekty edukacyjne w ramach fundacji Uvi Foundation for Education (www.uvifoundation.com). Projekty rozpoczęły się już w 2020 r, jednakże rok temu osiągnęły taką skalę, że zdecydowaliśmy się ze wspólnikiem, założyć prawdziwe NGO. Ponadto w zeszłym roku rozpoczęliśmy działalność kolejnej gałęzi naszej organizacji. Projekt nazywa się “Sisters Factory”. To jest lokalna kooperatywa kobiet, które produkują dżemy, pikle, suszone owoce. Zdałam sobie sprawę, że hotelarstwo w etyczny sposób w jaki chcę prowadzić nigdy nie pozwoli nam na stworzenie takiej ilości miejsc pracy jaka jest potrzebna. Dlatego uznaliśmy, że ta forma działalności dla kobiet powoli im się rozwijać oraz dać dodatkowe źródło dochodów osobom postronnym, które na przykład sprzedają owoce, dostarczają przyprawy itp.
2. Co skłoniło Cię do podjęcia decyzji o emigracji do Tanzanii?
Dagmara: Przed przeprowadzką do Tanzanii mieszkałam 9 lat w Maroku, 7 lat w Marrakeszu. Tanzania nigdy nie była na liście moich marzeń, miejscem do którego chciałabym się przeprowadzić. Kojarzyła mi się głównie z zatłoczonymi Parkami Narodowymi i obleganym przez turystów Zanzibarem. Był to trochę zbieg okoliczności. Poszukiwałam miejsca cichego, blisko natury, chciałam zaangażować się w życie społeczności, w której bym mieszkała, być w miejscu w którym nie musiałabym mieć w drzwiach zamka i znałabym imię każdego sąsiada. Znalazłam na jednej ze stron internetowych, Jobnetafrica.com, opcję wolontariatu w wiosce Mambo. Nie była to planowana przeprowadzka do Tanzanii, przyjechałam na wolontariat. Zobaczyłam jaka to jest społeczność, jakie widoki i poczułam, że to jest to. Decyzja została podjęta bardzo szybko. Przyjechałam w lipcu 2019 r, na 2,5 miesiąca, wróciłam do Maroka na kolejne 2 miesiące, aby tak naprawdę się spakować i przyleciałam do Tanzanii w grudniu tego samego roku.
3. Opowiedz o pierwszym dniu po przyjeździe do Tanzanii. Czy miałaś momenty, które szczególnie zapadły Ci w pamięć?
Dagmara: Mój pierwszy dzień przylotu do Tanzanii, to był ciekawy dzień, bo to były moje urodziny. Z pierwszego dnia pamiętam to, że nic mnie w sumie nie zaskoczyło. Zazwyczaj przylatując do obcego kraju, zwłaszcza tak odmiennego kulturowo, rzeczy nas szokują, zastanawiają, dziwią, rozglądamy się na około. Ja pamiętam, że odebrała mnie taksówka z lotniska, przenocowałam w hotelu, pojechałam na następny dzień na dworzec, wsiadłam do autobusu i w ogóle przespałam większość drogi. W ogóle nie szokowało mnie to, co jest za oknem i co się dzieje na ulicach. Więc myślę, że to był dobry znak od samego początku.
4. Jak przygotowywałaś się do życia w nowym kraju? Czy były jakieś szczególne rzeczy, które musiałaś wziąć pod uwagę?
Dagmara: Nie przygotowywałam się specjalnie, bo decyzję podjęłam bardzo spontanicznie w trakcie wolontariatu na którym byłam w Tanzanii. Właściwie nie miałam za dużo czasu, aby w ogóle się przygotowywać. To co było dla mnie największym wyzwaniem i wymagało ode mnie większej organizacji, to przeprowadzenie moich psów z Maroka do Tanzanii. Miałam 5 adoptowanych psów, bez których przeprowadzki sobie nie wyobrażałam. Także moja energia skoncentrowała się głównie na nich, aby załatwić pozwolenie na wjazd do Tanzanii, zakup biletów, klatek itp. Upewnić się, że na pewno będą mogły ze mną przyjechać. Wiele osób pyta jak to było, na ile skomplikowane, jakie koszty? Było to bardzo skomplikowane. Najgorszy był brak wiedzy i informacji na ten temat. Podróżowanie z psami po Europie jest popularne, a w Afryce nie. Ciężko było o szczegółowe informacje, więc bardziej mnie to stresowało niż psy. Trzeba się liczyć, że koszty będą zdecydowanie większe, niż Twoja własna podróż.
5. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po przyjeździe do Tanzanii?
Dagmara: Moje pierwsze wrażenie było takie, że “chyba jestem u siebie” i “ale tutaj jest cicho”. W porównaniu do 7 lat życia w Marrakeszu i 9 lat w Maroku, gdzie zawsze jest głośno. Ludzie w Maroku mają ogólnie taką głośną naturę. Tanzańczycy są bardzo cisi, bardzo spokojni i nawet w dużych miastach nie ma aż takiego strasznego hałasu. I to jest pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy.
6. Czy doświadczyłaś kulturowego szoku? Jak sobie z nim poradziłaś?
Dagmara: Nie był to dla mnie szok wręcz przeciwnie. Na przykład często mając kontakt z Europejczykami z dużych miast mam większe poczucie kulturowego szoku. Od przeprowadzki do Tanzanii, nie byłam w Polsce, w ogóle w Europie i szczerze mówiąc mam coraz mniejszą ochotę jechać. Obawiam się właśnie tutaj dużego szoku kulturowego. Martwi mnie, że obecnie żyjąc w takich warunkach, robiąc to co robię, otaczając się takimi rzeczami, przyrodą czy ludźmi byłoby mi bardzo ciężko odnaleźć się w rzeczywistości Europejskiej.
7. Czy nauczyłaś się języka suahili? Czy mogłabyś podzielić się anegdotą, która najlepiej ilustruje Twoje doświadczenia z nauką języka suahili i integracją językową?
Dagmara: Tak, uczę się języka suahili. W moim regionie, gdzie mieszkam, ciężko być mieszkańcem jeżeli nie mówi się w suahili. Mam plan w tym roku uczyć się również lokalnego języka Kisambaa ponieważ nadal jest grupa osób z którymi nie potrafię się dogadać. Są to np. malutkie dzieci, które nie poszły jeszcze do szkoły, osoby starsze. W Tanzanii jest ponad 100 różnych plemion, które nadal posługują się swoimi lokalnymi językami. Natomiast język urzędowy to suahili. Ja głownie nauczyłam się go od dzieci, ponieważ, kiedy otworzyliśmy pierwszą świetlicę w 2020 r nagle zostałam wrzucona na głęboką wodę. Dzieciaków było mnóstwo, a rąk do pracy mało. Zostałam zmuszona szybko nauczyć się podstawowe zagadnienia. Dzieci, to wdzięczni nauczyciele, ponieważ nie oceniają, nie poprawiają zbytnio. Z anegdot, to kiedy pierwszy raz przyjechałam, zadawałam ludziom pytania, pracownikom, osobom z którymi funkcjonowałam na co dzień, czyli: jak powiedzieć mleko, jak woda itp. Odpowiadali mi w jaki sposób się mówi. Jedyne czego nie wiedziałam, to że nie odpowiadają mi w suahili tylko w lokalnym języku. Kiedy pojechałam do dużego miasta, weszłam do sklepu i z pełnym przekonaniem poprosiłam o wodę. Okazało się, że używając słowa w lokalnym języku zrobiłam niemałe wrażenie. Nie dość, że wchodzi biała kobieta, to nie mówi w suahili, jak większość turystów, tylko w lokalnym.
8. Jak zostałaś przyjęta przez lokalną społeczność? Czy nawiązałaś bliskie relacje z mieszkańcami?
Dagmara: Myślę, że po tym jak opowiedziałam o moich projektach to oczywiste, że moje relacje z wszystkimi są fantastyczne. Natomiast na początku, jak przyjechałam, to nie było tak od razu łatwo. Sporo czasu mi zajęło, abyśmy sobie wszyscy zaufali. Stałam się trochę ich głosem, ponieważ Tanzańczycy uczeni są od małego być miłym, uśmiechniętym, przyjaznym. Z jednej strony to piękne, ale z drugiej nie potrafią zawalczyć o swoje.
9. Czy angażujesz się w życie lokalnej społeczności? Jeśli tak, w jaki sposób?
Dagmara: To już właściwie jest moja społeczność. Nawiązałam przyjaźnie, stworzyłam patchworkową rodzinę, opiekuję się dziećmi. Mieszkają ze mną trzy dziewczynki, które są po różnych przejściach i trudnościach. Nie jest łatwo, ale to jedno z piękniejszych życiowym doświadczeń. Mam tu duże wsparcie i to jest cudowne. Wiem co się dzieje w rodzinach naszych dzieciaków w fundacji.
10. Czy możesz podzielić się przykładem projektu lub inicjatywy zawodowej, której podjęcie w Tanzanii było dla Ciebie wyjątkowym osiągnięciem?
Dagmara: Jest tego wiele, ale to z czego jestem najbardziej dumna, to z naszego programu sponsoringu. Zaczęło się to bardzo spokojnie, gdy w 2021 r dałam swoje pieniądze, wysyłając do prywatnej szkoły trójkę dzieci. I to jest dla mnie coś niewyobrażalnego, bo ja nigdzie o tym nie mówiłam, nie ogłaszałam publicznie, nie było fundacji. Goście, którzy przyjeżdżali do nas do hotelu sami zaczęli się w ten program sponsoringu angażować. W tym roku mamy już na sponsoringu 86 dzieci, co jest niesamowitym osiągnięciem. Jestem z tego szalenie dumna, bo ten program pokazuje, że nie trzeba kręcić smutnych wideo dzieci bez butów, z brzuszkami wypukłymi po to, aby pozyskiwać środki. Można pokazywać kreatywne, inspirujące i mądre dzieciaki i dotrzeć do ludzi o dobrym sercu. Ponadto nawiązaliśmy w tym roku współpracę z organizacją “Shine Africa”, z którą zorganizowaliśmy obóz wakacyjny dla dzieci. Jesteśmy z tego dumni, bo było to na szeroką skalę. Aż 110 dzieci pojechało.
11. Czy spotkałaś się z jakimiś stereotypami lub uprzedzeniami wobec obcokrajowców (białych) ? Jak sobie z nimi radzisz?
Dagmara: Myślę, że Tanzania nie jest tak bardzo stereotypowa, tzn. z takim podejściem do obcokrajowców, jak wiele innych krajów. W Maroku spotkałam się ze zdecydowaniem większym uprzedzeniem, czy też stereotypowym stosunkiem. Pojawia się oczywiście to przeświadczenie, że biały człowiek, to człowiek z pieniędzmi. Szczerze powiem, że ja temu stereotypowi się w ogóle nie dziwię, patrząc na to w jaki sposób większość Europejczyków, ekspatów przeprowadzających się do takiego kraju jak Tanzania funkcjonuje na co dzień. 99,99% białych ekspatów ma zdecydowanie więcej pieniędzy niż przeciętny Tanzańczyk. Nawet jeżeli nie są bardzo majętni, to nadal uważani są za lepszą część społeczeństwa. Nadal stać nas na więcej i robimy rzeczy, na które wielu Tanzańczyków nie może sobie pozwolić, albo wydajemy pieniądze tam, gdzie oni by nie pomyśleli aby wydać, np. na podróże. Kupuję od czasu do czasu kawałek sera, który kosztuje 20000 szylingów. Jest to budżet na 2 tygodnie dla 5 osobowej rodziny (na jedzenie w takim miejscu, w którym ja mieszkam). Oczywiście jest sporo bogatych Tanzańczyków, prowadzą biznesy. Jest też klasa średnia. Natomiast nie dziwię się, że oni w taki sposób o nas myślą, zwłaszcza, że biali lubią się swoimi pieniędzmi obnosić. Jedyna sytuacja z którą się spotkałam, która była dość nieprzyjemna (związana z tym, że jestem białą osobą), to w trakcie covidu, na samym początku. Przeprowadziłam się tuż przed covidem i w trakcie pierwszych miesięcy pojechałam z pracownikiem do banku. Ochroniarz podszedł do niego i zapytał, czy nie wstydzi się mnie tutaj przywozić, że wszystkich pozarażam. Bywało tak, że wchodziłam do jakiejś restauracji, a ludzie wstawali i wychodzili, albo tylko mnie kazano zakładać maseczkę, pomimo, że w całej Tanzanii nie było takiego obowiązku. Turysta, który przyjeżdża do Tanzanii to na pewno usłyszymy słowo ‘mzungu’. To słowo na określenie białego człowieka, ale nie ma pejoratywnego wydźwięku. Słowo to znaczy ‘kręcić się’, tak więc określenie podróżników, którzy bez celu się przemieszczają. Nie jest to słowo nacechowane negatywnie, ale staram się z nim walczyć i uczę dzieci, że nazywanie kogokolwiek ze względu na kolor skóry jest nieodpowiednie i może się to komuś nie podobać.
12. Jakie są Twoje spostrzeżenia na temat rynku pracy w Tanzanii?
Dagmara: Jest to smutna sytuacja. Państwo ma jeszcze dużo do zrobienia, aby dać młodym ludziom możliwość pozyskiwania pracy. Kulejący system edukacji jest oczywiście podstawą tego, ponieważ młodzi ludzi nie są uczeni podstaw jak napisanie porządnego CV, nie wiedzą gdzie szukać pracy, jak planować karierę. Było przekonanie, że wyższe wykształcenie jest gwarancją lepszego zawodu, ale teraz większość osób wie, że to nic nie daje. Mamy sporo absolwentów, którzy nie potrafią znaleźć pracy, bo po pierwsze edukacja jaką otrzymali nie jest dobrą nauką, po drugie nie potrafią poszukać ofert, zdobyć dodatkowe umiejętności. Często nie mają dostępu do internetu, bo jest on tutaj bardzo drogi. Problemem jest też fakt, że wiele stanowisk jest obsadzanych po znajomości. Nie ma również baz danych pracowników. Na rozmowach kwalifikacyjnych nie potrafią odpowiadać na pytania, lub na pytanie jaką książkę ostatnio przeczytałeś, to wszyscy odpowiadają tą samą. Także temat jest dość szeroki.
13. Jakie były Twoje najbardziej niezapomniane doświadczenia od momentu przeprowadzki?
Dagmara: Najbardziej niezapomnianą chwilą, był dzień 1 stycznia 2024 r. Cały rok 2023 był pod znakiem dużych wyzwań: osobistych, zawodowych, projektowych. Nie zawsze były to dobre wyzwania z którymi udało nam się całkowicie poradzić. Otrzymałam za to niewyobrażalne wsparcie od lokalnej społeczności, jak i osób zaangażowanych w moje projekty. 1 stycznia, przyszła do mnie Talita, moja pierwsza superwizorka, osoba która zaczęła wszystkie projekty ze mną. Zapytała, czy zgodziłabym się na to, żeby dzieci się za mnie pomodliły na Nowy Rok. Było to miłe, że poprosiła o moja zgodę, wiedząc, że nie jestem osobą religijną. Piękne było to, że najpierw do restauracji weszły dzieci chrześcijańskie i odmówiły modlitwę za mnie, a później weszły dzieci muzułmańskie i zrobiły dokładnie to samo w języku arabskim. Myślę, że to ten przykład oddaje to, jacy są tutaj ludzie. Nie oceniają się przez pryzmat niepoważnych rzeczy, tylko oceniają po dobrym sercu. Wspierają Cię jak potrafią.
14. Czy istnieją konkretne osoby w Tanzanii, które miały szczególny wpływ na Twoje życie od momentu przeprowadzki? W jaki sposób?
Dagmara: Na pewno dzieci z którymi rozpoczęłam pierwsze projekty. To one zmieniły moje podejście do świata. Pokazały mi, że edukacja to jest coś, w czym mogę być dobra i w co warto się angażować. Pokazały mi jaką mają siłę i motywację, ile godzin dziennie są w stanie przejść na świetlicę i z powrotem po to, aby uczyć się matematyki i angielskiego. Jak bardzo są dojrzałe i świadome, że edukacja to ich jedyna możliwość na to, aby mieć lepszą przyszłość niż ich rodzice. Razem z rodzicami utworzył się taki nasz wspólny slogan, że edukacja to nie jest pomoc charytatywna tylko wdrażanie podstawowego prawa każdego dziecka i ja bardzo mocno w to wierzę. Osobiście na co dzień nie czuję, abym bawiła się w dobroczynność, abym robiła coś wyjątkowego i ich ratowała. Po prostu uważam, że każdy ma obowiązek, aby się w to zaangażować. My jako świat wiemy o tym, że edukacja to jest podstawowe prawo każdego dziecka i naszym obowiązkiem jest, aby w miejscach, gdzie lokalny rząd nie jest w stanie tego zapewnić, dołożyć swoją cegiełkę. Lidia bardzo wpłynęła na moje życie. Pokazała mi, że mogę być mamą i mieć w tym jakieś sukcesy, mimo, że nigdy nie chciałam mieć swoich dzieci. Kolejną osobą jest Abdul, mój wspólnik. To osoba, która mi pokazała, że ludzie wcale nie muszą być tacy sami. Mogą być zupełnie odmienni, ale wierzyć we wspólne cele i działać w jednym kierunku. Mogłabym wymieniać sporo osób i są to na pewno dwie Polki: Martyna i Weronika. Są to wolontariuszki, które przyjechały do nas w różnych momentach. Martyna odbudowała moją wiarę w młode, Polskie pokolenie. Weronika trafiła w czasie sztormu i dodała mi siły oraz odwagi.
15. Jakie są Twoje ogólne wrażenia na temat bezpieczeństwa i stabilności w Tanzanii? Czy czujesz się bezpiecznie na co dzień?
Dagmara: Ja czuję się bardzo bezpiecznie. Moje miejsce zamieszkania w Tanzanii jest na pewno wyjątkowe. Nie mam nawet zamka w drzwiach, nie mamy ogrodzenia, jest to miejsce gdzie wszyscy się znają. Największym zagrożeniem są osoby przyjezdne, a nie lokalne. W dużych miastach oczywiście jestem ostrożna, zamykam auto, staram się nie chodzić po nocach itp. ale poczucie bezpieczeństwa mam bardzo wysokie. Czasami chodzę pływać w nocy w oceanie, zostawiam auto na plaży otwarte i na siedzeniu telefon. Nigdy nic się nie wydarzyło. W dużych aglomeracjach trzeba być ostrożnym. Stabilność polityczna Tanzanii jest również zauważalna, tutaj wartością nadrzędną jest spokój w kraju i często jest to hasło wykorzystywane, aby uspokoić ludzi nawet jeżeli jakieś zmiany polityczne nie są dla nich korzystne.
16. Jak oceniasz system zdrowia w Tanzanii? Czy miałeś doświadczenia z lokalnymi placówkami medycznymi?
Dagmara: Ochrona zdrowia w Tanzanii, to jest również temat rzeka. Wiele jest do zrobienia, aby obywatele mieli dostęp do jakościowo odpowiedniej opieki zdrowotnej. Ale jak wspomniałam wcześniej, wszystko zaczyna się od edukacji. My w Mambo mamy bardzo podstawową przychodnię. Najbliższy szpital jest 2h drogi od nas i on również nie świadczy super usług medycznych. Wiedza jest bardzo niska. Znajomość swojego ciała, rozumienie procesów fizjologicznych pozwala na szybkie diagnozowanie siebie samego, na szybką reakcję czy z Twoim ciałem dzieje się coś złego i należy udać się do lekarza. W Tanzanii nie przeprowadza się wielu rodzajów operacji, nie ma przeszczepów itp. wielu skomplikowanych procedur się u nas nie wykonuje, na które można liczyć w Europie. Tutaj jest brak sprzętu, doświadczenia i wykształcenia lekarzy. Tak więc podstawowa wiedza o biologii dla własnego dobra powinna być obowiązkowa. Zanika również edukacja o naturalnej medycynie, gdzie kiedyś była na porządku dziennym i przekazywana z pokolenia na pokolenie. Obecnie dzieci przesiadują dużo czasu w szkole, co jest paradoksem, bo wiele ich ona nie uczy. W związku z tym nie mają już tyle czasu na spędzanie go z rodziną, iść do lasu, rozmawiać o roślinach, korzeniach, medycynie naturalnej itp.
17. Czy system edukacyjny w Tanzanii jest odpowiedni? Jakie są Twoje obserwacje na temat dostępu do edukacji?
Dagmara: Jak widać mam na temat edukacji spore spostrzeżenia, bo tym tematem żyję. W tym roku weszła reforma systemu edukacji Tanzanii, więc staram się być pozytywnie nastawiona. Największym wyzwaniem systemu edukacji jest po prostu ilość dzieci. Jest ogromna ilość młodych ludzi. Jest również duża rozbieżność pomiędzy edukacją podstawową, gdzie jest przekazywana w języku suahili, a później gdy dzieciom udaje się zdać do szkoły średniej, to nagle zaczynają się uczyć wszystkiego w języku angielskim. Jest to dla nich demotywujące i uczą się na pamięć, lub po prostu rezygnują. Nastawienie w szkołach jest na zdawanie egzaminów. Nie uczy się logicznego, krytycznego myślenia, życiowych umiejętności. Czasami spotykam się z dziećmi z klasy 7 szkoły podstawowej i nie potrafią używać nożyczek. Problemem są niekompetentni nauczyciele, kary cielesne, które nadal są tutaj stosowane, nawet niestety często w szkołach prywatnych. Jest wiele wiele wyzwań.
18. Jakie są Twoje spostrzeżenia na temat jakości infrastruktury w Tanzanii, takiej jak drogi, transport publiczny, dostęp do wody i energii elektrycznej?
Dagmara: Moim zdaniem infrastruktura nie jest zła. Co prawda do nas nie ma drogi asfaltowej. Bywa to uciążliwe w porze deszczowej, ale sprawia też, że życie jest ciut ciekawsze i ta masowa turystyka nie jest tak agresywna. Drogi ekspresowe: ich stan poprawia się z dnia na dzień. Muszę jednak dodać, że to co mi się nie podoba, to że Państwo koncentruje się mocno na budowie dróg, mostów, przejazdów a jest to korzyść dla małej ilości osób, bo po prostu mało kto ma samochody. Nawet transport ciężarówek nie jest tutaj tak rozwinięty, aby te drogi musiały być w tak doskonałym stanie. Oczywiście jest to wygodne, ale myślę o tym, że pieniądze powinny być najpierw zainwestowane w doprowadzenie wody do miejsc, gdzie nadal nie ma bieżącej. Inwestowanie w poprawienie jakości prądu. Dochodzi do takich sytuacji jak np. w Tanzanii rozpoczął działalność pociąg elektryczny, z którego Państwo jest bardzo dumne. Kosztował on mnóstwo pieniędzy i mało kto z niego skorzysta. W związku z tym pociągiem wyłączyli prąd w kilku regionach w Tanzanii, ponieważ firma energetyczna musiała zaoszczędzić prąd po to, aby ten pociąg elektryczny ruszył. Jest to abstrakcja.
19. Czy miałeś doświadczenia z biurokracją lub administracją w Tanzanii? Jakie były Twoje wrażenia? Czy łatwo było załatwiać formalności i sprawy codzienne?
Dagmara: Po życiu w Polsce, we Francji, w Maroku i Tanzanii oraz doświadczeniach w kilku innych krajach z administracją i biurokracją…. uważam, że to wszędzie jest straszne na całym świecie. Różni się jedynie poziom tej “straszności” i różni się jej forma. Nigdzie nie jest to przyjemne. Pod wieloma względami wydaje mi się, że Tanzania jest trochę lepsza niż Europa, a przynajmniej Polska. Tanzania ze względu na dużą powierzchnię kraju, to od kilku lat rząd stara się przenosić wszystkie procedury online. W roku, w którym przyleciałam czyli 2019-2020, kiedy załatwiałam formalności, to trafiłam na gorszy moment. Wówczas wszelkie procedury związane z kartą stałego pobytu, były dopiero przenoszone online. Także część rzeczy była możliwa zdalnie, część nie. Nie wiadomo było co, gdzie załatwiać. Wtedy zajęło mi to bardzo dużo czasu. Jednakże dwa lata później, przedłużając tą kartę pobytu cały system był już przeniesiony online i było to bardzo przyjemne i sprawne. Natomiast jeżeli chodzi o urzędy, to też jest spora różnica w tym, czy się załatwia coś w dużych miastach, gdzie są urzędnicy sprawni itp. czy małe miejscowości, gdzie problemem jest niedoinformowanie urzędnika o zmianach w prawie.
20. Czy spotkałaś się z jakimiś problemami związanymi z korupcją lub brakiem przejrzystości w Tanzanii? Jakie są Twoje doświadczenia w tym zakresie?
Dagmara: Korupcja jest na całym świecie i uważam, że nie ma to znaczenia w jakim kraju jesteśmy. W jednym kraju ona jest bardziej widoczna w drugim mniej. W Tanzanii nie jest tak źle jak myślałam, że będzie. Przed moją przeprowadzką, prezydent Tanzanii wprowadził system, który pozwolił na ograniczenie tej korupcji czy też przeniesienie jej poziom wyżej. Wprowadzono opłaty, wszystkie administracyjne poprzez tzw numer płatności, który jest generowany do każdej transakcji, mandatu, licencji w każdym urzędzie Państwowym. Dzięki temu płatności gotówkowe zostały w ogóle zakazane w administracji. To sprawia, że zdecydowanie więcej pieniędzy wpływa do kieszeni Państwa. Z korupcją można sobie łatwo poradzić udając, jako turysta, że po prostu nie rozumiesz. Zwłaszcza, że język Tanzańczyków nie jest agresywnym typu “daj mi tyle i tyle, bo inaczej nic nie załatwię”. Zwykle jest to: “mama jest chora, nie mam pieniędzy na to i tamto”. Ja jestem bardzo przeciwna korupcji, bo uważam, że hamuje rozwój ekonomiczny, dlatego nigdy nie daję “pod stołem”.
Skorzystałeś z moich informacji lub zainspirowałam Cię do podróży? Może po prostu dowiedziałeś się czegoś ciekawego, wzruszyłeś się, zaśmiałeś? Możesz postawić mi wirtualną kawę, po prostu wesprzeć Twórcę. Będzie mi niezmiernie miło.
21. Czy miałeś okazję podróżować po Tanzanii? Jakie są Twoje wrażenia z podróży po kraju? Czy widziałeś różnice w warunkach życia między różnymi regionami?
Dagmara: Tak, miałam okazję podróżować po Tanzanii, niestety nie tak dużo jakbym chciała. Zobaczyłam większość północy Tanzanii. Moje ulubione miejsce to Park Narodowy Mkomazi, który jest pełen niesamowitości. Jest mało znany, dzięki temu nie ma tłumu turystów i można w bardzo intymnych warunkach doświadczać dzikiej przyrody. Jest tam niesamowite sanktuarium nosorożców, które ma program ich reintrodukcji do środowiska naturalnego, który też wspieram. Zależy mi na tego typu działaniach. Region Tanga jest również zróżnicowany, ponieważ rozciąga się od wybrzeża Oceanu Indyjskiego, aż po góry Usambara, gdzie mieszkamy. Bardzo odmienne warunki geograficzne i klimatyczne. Nie miała jeszcze okazji być na południu Tanzanii. Czasami nawet przejeżdżając z jednej strony Dar es Salaam, czyli stolicy ekonomicznej kraju, na drugą można poczuć się jakby wyjechało się z innego kraju do drugiego. Różnice pomiędzy dzielnicami bywają tak olbrzymie, że aż ciężko uwierzyć, że jest to jedno i to samo miasto.
22. Jak oceniasz koszty życia w Tanzanii w porównaniu do Polski?
Dagmara: Cieszę się, że zadałaś to pytanie, bo wiele osób uważa, że Afryka, ta biedna Afryka, bez względu na to oczywiście jaki kraj (bo często jest to wszystko wrzucane do jednego worka). W każdym razie tym myśleniem, Tanzania powinna być tania, bo przecież tutaj jest tak biednie. Natomiast to nie jest prawda. Są obszary życia, które są zdecydowanie tańsze niż w Polsce, ale są też takie, które są zdecydowanie droższe. Podróżowanie w Tanzanii jest bardzo drogie. Hotele, Parki Narodowe, bilety to są naprawdę bardzo duże koszty w porównaniu do Europy. Dzieje się tak, ponieważ nie jest to popularne wśród Tanzańczyków. Nie ma lokalnie dużego popytu, więc koszty są wysokie. Jeżeli żywimy się jak Tanzańczycy, czyli: ryż, mąka kukurydziana, fasola, podstawowe warzywa i owoce czyli nasza dieta nie będzie zbytnio urozmaicona ( co nie znaczy, że jest niesmaczna i niezdrowa) to wówczas życie nie będzie takie drogie. Natomiast jeżeli chodzi o produkty, które są dostępne dla Europejczyków, czy bogatszych Tanzańczyków typu: ser, to koszt jest niewyobrażalnie wysoki. Prąd jest zdecydowanie tańszy niż w Europie, ale znowu często są jego braki w dostawie.
23. Czy zauważyłaś różnice kulturowe w podejściu do pracy, życia, wychowania dzieci w Tanzanii w porównaniu do Polski? jeżeli tak, to jakie?
Dagmara: Oh, różnic jest olbrzymia liczba w każdym możliwym aspekcie. Na ten temat mogłybyśmy osobny artykuł napisać. Na pewno kwestia poczucia czasu i punktualności jest czymś odmiennym. Tanzańczycy mówią, że my mamy zegarki, a oni czas. Nie należy się niczym spinać i to akurat mi bardzo odpowiada, ponieważ ja również jestem osobą, która nie znosiła tego, że minuta wcześniej czy później jest problemem. Na pewno uświadomiłam sobie będąc w Tanzanii, w tak odmiennym miejscu, względem tego w którym się urodziłam i wychowałam… że ludzie mają swoje sposoby na te same rzeczy i że finalnie każdy z nas chce tego samego. Każda matka chce dla dziecka jak najlepiej. Jedynie to interpretowanie szczęścia wygląda inaczej w różnych częściach świata. W Europie może to być super kariera, dla innego w Europie będzie to podróżowanie. U nas w wiosce, matki dla swoich córek chcą dobrego za mąż pójścia, bo rodzina jest ich całym życiem. Na tym powinniśmy się koncentrować, na tym co nas łączy, a nie na tym co nas różni.
24. Jakie są Twoje marzenia i cele na przyszłość w kontekście życia w Tanzanii?
Dagmara: Moim największym marzeniem jest otwarcie własnej szkoły, która pozwoliłaby dzieciom pobierać naukę na naprawdę wysokim poziomie. Porównywalnym ze szkołami międzynarodowymi, ale też aby nie było to tak drogie i niedostępne, jak jest w tym momencie. Chcę, aby taka szkoła była zdolna sama się utrzymać. Na pewno dałoby mi niesamowite poczucie komfortu i spokoju na przyszłość, że nawet jeżeli mi by się kiedyś coś stało, zabrakło to, to co stworzyłam w Mambo w ramach UVI Foundation for Education będzie kontynuowane.
25. Czy planujesz kiedyś wrócić do swojego kraju pochodzenia, czy Tanzania stała się Twoim nowym domem na stałe?
Dagmara: Nie rozważam powrotu do Polski, nie tylko od czasu, kiedy przeprowadziłam się do Tanzanii, ale już od bardzo dawna. Większość swojego dorosłego życia przeżyłam poza Polską. Dlatego zawsze powtarzam, że wyjazd do Polski, to nie byłby powrót, tylko przeprowadzka jak do każdego innego kraju na świecie. Myślę, że obecnie przeniesienie się do innego kraju Afrykańskiego byłoby dla mnie łatwiejsze kulturowo niż przeprowadzka do Polski. Obecnie Tanzania stała się moim domem i rodziną.
26. Jakie rady mogłabyś dać innym osobom, które rozważają emigrację do Tanzanii?
Dagmara: Na pewno poradziłabym, aby uzbroić się w cierpliwość, wyluzować i nie przykładać dużej wagi do bycia perfekcyjnym i robienia wszystkiego na czas. Warto zaglądnąć na stronę urzędu emigracyjnego Tanzanii, która jest świetnie zrobiona. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele pieniędzy kosztuje to, aby w Tanzanii mieszkać. Wielu osobom wydaje się, że ekspaci w krajach afrykańskich przyjmowani są z otwartymi ramionami, bo przecież przywożą pieniądze. Akurat Tanzania nie jest chętna na przyjmowanie olbrzymiej ilości obcokrajowców. Ewidentnie celuje w duże, dochodowe biznesy. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że Afryka nie jest tania – Tanzania nie jest tania.
zdjęcie Dagmary
zdjęcie Dagmary
zdjęcie Dagmary
Polka w Tanzanii. Dziękuję Dagmarze za podzielenie się swoimi doświadczeniami i życiem w Tanzanii. Jej wypowiedź o życiu na emigracji daje bogate spojrzenie na tę część świata. Mam nadzieję, że ta rozmowa przyniosła Ci, drogi czytelniku, równie dużo radości i ciekawych spostrzeżeń.
Dagmara ma konto na instagramie: @autentyczna_tanzania
Czekajcie na kolejne wywiady z serii “Polacy na emigracji”, które zabiorą Was w podróż przez fascynujący świat ludzi i miejsc!
Podoba Ci się moja twórczość? Może ten wywiad wniósł wiele informacji ? Może po prostu dowiedziałeś się czegoś ciekawego, wzruszyłeś się, zaśmiałeś? Możesz postawić mi wirtualną kawę, po prostu wesprzeć Twórcę. Będzie mi niezmiernie miło. Ponadto wspierając mnie na Patronite możesz otrzymać ode mnie e-booka “Mój subiektywny przewodnik: Japonia – ścieżkami rodziny nomadów”
fotograf z pasji
Jak Ci się podoba artykuł?
Jeżeli masz ochotę podzielić się swoimi przemyśleniami to serdecznie zapraszam
do pozostawienia komentarza lub napisać do mnie na Instagramie.
Dodaj komentarz